sobota, 30 listopada 2013

51. Równowaga - Paweł Leśniak






wydawnictwo: Zysk i Spółka 
data wydania: wrzesień 2012r. 
ilość stron: 328
okładka: miękka z zagięciami (i fajnym zdjęciem)
kategoria: fantastyka


- Nie boję się ciebie... boję się umierać...
- Skąd wiesz? Nie próbowałeś tego wcześniej...


Przyznam szczerze, iż nie pałałam się do posiadania, a nawet zapoznania z tą książką. Ale jak tylko nadarzyła się okazja, pomyślałam: czemu nie? Zawsze można przeczytać coś z fantastyki, polskiego autora i do tego debiut. Momentami wystrzegam się pozycji, biorąc pod uwagę te aspekty, ale postanowiłam zaryzykować. Jako iż moja mama dorwała się pierwsza do książki, sądziłam, że szybko ją przeczyta, ale ona o dziwo szybko ją rzuciła w kąt. Przynajmniej wtedy się dziwiłam. Co teraz mogłabym powiedzieć? Dobre pytanie... 

Z tyłu książki czytamy:
Desmond Pearce ma dwadzieścia sześć lat i jest dyrektorem w prowadzonej przez ojca firmie deweloperskiej w Miami. Wydaje mu się, że wreszcie odnalazł szczęście — właśnie się zaręczył z dziewczyną, którą kocha i jest bliski odniesienia sukcesu w lidze nielegalnych walk toczonych w nocnych klubach.
Niespodziewanie cały jego świat wali się w gruzy, a wszystkie marzenia obracają w pył. Zdradzony przez najbliższego przyjaciela, bez wsparcia ludzi, na których liczył, w chwili słabości popełnia błąd, który będzie go drogo kosztował. Desmond trafia do piekła i staje przed obliczem samego Lucyfera, władcy piekieł. Nie mając innego wyjścia, przyjmuje ofertę pracy jako egzekutor — demon zbierający dusze na ziemi. Nie zdaje sobie sprawy, że stał się ofiarą okrutnego planu, w którym nic nie jest takie, jakie mogło się wydawać.

Opis ciekawy, prawda? Przynajmniej ta druga część. Nie powiedziałabym, iż jest wielce intrygujący, ale ciekawy po prostu.
Desmond ma wszystko, czego pragnie człowiek. Piękna, kochająca dziewczyna, dobra praca, dom, kilka samochodów, kasę, najlepszego przyjaciela... życie ustawione, można by powiedzieć. Dlaczego więc akurat jemu przytrafia się nieszczęście? Przecież jest tyle innych osób! Nie musiało zdarzyć się to akurat jemu. A jednak, stało się. Nie ma odwrotu. Zostaje egzekutorem. A raczej egzekutorem-amatorem. Doprawdy, jego chyba nigdy bym się nie przestraszyła!

Zaczynając czytać ową powieść, zastanawiałam się, kto u diabła wymyślił imię Desmond. Z każdą stroną jednak zaczynałam przyzwyczajać się do tego imienia, pod koniec nawet mi się spodobało. Co nie zmienia faktu, iż nie wiem, dlaczego na początku zupełnie mi nie podpasowało. Może dlatego, że nie pasowało do pierwszych opisywanych historii? Tak, raczej tak.
Biorąc pod uwagę początek "Równowagi", bez zarzutu mogę powiedzieć, że zainteresował mnie na poziomie przeciętnym, jak zwykła opowieść o niczym. Nie, nie wyciągajcie pochopnych wniosków - to przecież tylko początek, od czegoś trzeba zacząć. I z jednej strony mogę powiedzieć, że autor dobrze zrobił, nie wprowadzając czytelnika od razu w fantastyczny świat. Mogliśmy zapoznać się z problemami zwykłego człowieka, który sądzi, że jego osoby problemy nie mogą dotyczyć. Bo przecież nikt by się nie domyślił, że bohaterowi, który ma cudowne życie, przydarzy się coś na jego niekorzyść!
Przenosimy się do piekła, w którym oczywiście jest strasznie. I co? Tak, bohater raptem chce żyć! Ale ten fakt pomińmy. Przyczepiłabym się do tego, że niektóre opisy są zbyt ogólnikowe i krótkie, przez co nie mogłam wczuć się dokładnie w opisywane miejsce. A może po prostu tak to zostało napisane? Może jedno i drugie, bo na pewno nie podobały mi się opisy. Lecz przyznam autorowi plusa za kreatywność - moście zbudowanym z ludzi jeszcze nie słyszałam. Reszta fabuły była jakby... za mało fantastyczna. Świat rzeczywisty połączony z niebem i piekłem - okej, mi pasuje, jednak... mimo tego plusa za kreatywność, autor mógł się jeszcze bardziej wykazać.
Fabuła? Trochę nudna. Nie działo się praktycznie nic interesującego, zapierającego dech w piersiach. Ot zwykła historyjka, którą można przeczytać byleby przeczytać. Nie zapada w pamięć. Ja po dwóch dniach przerwy nie pamiętałam, o czym było to, co zdążyłam przeczytać, musiałam sobie przypominać. Ponadto przewidywalność książki wręcz zwaliła mnie z nóg. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, ile książek przeczytał Leśniak i czy były one tak przewidywalne jak jego debiut. Praktycznie nic mnie nie zaskoczyło. Niestety.
Nie mogę również przejść obojętne obok błędów, niedociągnięć i powtarzania informacji. Po "Równowadze" widać, że jest debiutem, nie da się ukryć. Jestem pewna, że gdyby tekst przeleżał jeszcze jakiś czas, a nie został od razu wysłany do wydawnictwa, które niezbyt dobrze przeprowadziło korektę, byłby jeszcze lepszy, bo autor sam zauważyłby owe błędy. No chyba, że po napisaniu poleżał trochę odizolowany od świata, to już inna sprawa...

- Na Arenie każdy dba tylko o siebie. Silni przetrwają, a słabi zginą.

Wiedziałam, że nie będę zachwycona, ale nie sądziłam, iż aż tak się zawiodę. Dzisiaj daję tej pozycji 4/10.
Jestem w rozterce, ponieważ nie wiem, czy zapoznawać się z drugą częścią, która już stoi na półce...
Zastanawia mnie tylko jedna kwestia, ale nie mam pojęcia dlaczego... Dlaczego akurat siedem mostów i siedem pięter? No ale w wolę autora ingerować nie będę.

* * *


Na koniec macie zdjęcie autora. Przypominam również o fanpejdżu KLIK 

19 komentarzy:

  1. Z debiutami tak to już bywa, jedne są lepsze, inne gorsze. Ja na Twoim miejscu dałabym drugiej części jednak szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zapewne dam jej szansę. Lubię dawać szansy książkom. ;] Może akurat druga część okaże się lepsza?

      Usuń
  2. Imię Desmons mi się bardzo podoba. I chociaż Twoja recnzja zbyt pochlebna nie jest ja chyba się skuszę (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkim musi podobać się to samo, może akurat Tobie książka przypadnie do gustu.;]

      Usuń
  3. Mimo atutów, odstrasza , odstrasza mnie nuda, więc za lekturę podziekuję

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhu słabiuchno. Przyznam, że myślałem jakiś czas temu o tej książce ale się nie skusiłem i... widzę, że dobrze zrobiłem. Dzięki za ostrzeżenie bo na takie słabizny po prostu szkoda czasu. Cenna i fajna recenzja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie kojarzę tej książki. Pierwszy raz słyszę również o autorze. Po przeczytaniu opisu również byłam niezmiernie zaciekawiona, ale reszta recenzji szybko uświadomiła mi, z czym mam do czynienia. Nienawidzę przewidywalnej fabuły i braku akcji. W związku z tym, odpuszczę sobie tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja po Twojej recenzji jestem jeszcze bardziej ciekawa "Równowagi"! Mam nadzieję, że drugi tom spodoba ci się bardziej ;)

    Pozdrawiam, Czarny Kapturek

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o tej książce, ale raczej pozytywne opinie. W każdym razie, jeśli będę miała okazję to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja chciałam ją przeczytać, bo po pierwsze okładka, po drugie opis, a po trzecie i najważniejsze pozytywne opinie, z którymi sie spotkałam, jednak teraz podejdę do niej ostrożnie, widać nie wszystkim musi się spodobać. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zazwyczaj nie podoba się to, co inni zachwycają, a to, co dla innych jest średnie, dla mnie dobre. ;]

      Usuń
    2. Ja też czasami tak mam. ;)

      Usuń
  9. W najbliższym czasie planuję tylko sprawdzone pozycję, więc raczej podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. zgadzam się z oceną! też nie zamierzam czytać kolejnej częsci.

    OdpowiedzUsuń
  11. Debiutanci tak mają. Ostatnio czytałam ksiązkę debiutanta, w której jest tylesamo plusów co minusów. A do ksiązki recenzowanej przez Ciebie raczej nie będę zaglądała, tym razem zupełnie nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też nie lubię tych rozterek - czytać kolejną część z nadzieją, czy już sobie odpuścić :/
    Polecam jednak dać szansę autorowi na poprawę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ha, ja właśnie z trudem dobrnęłam do końca, i jak się okazało, że to zaledwie pierwszy tom, nie powtrzymałam głośnego jęku rozpaczy. Nie, nie mam siły na kolejną część XD Szkoda, opis na okładce brzmiał tak zachęcająco...

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie jestem po lekturze książki. I widzę w niej dwa subtelne nawiązania do innych utworów. A mianowicie imię bohatera - Desmond - żywcem wyjęte uniwersum (gry i książki) Assassins Creed, aparycja zresztą też dość podobna. A druga to jabłka i Sawyer. Sawyer uwielbia jabłka podobnie jak Shinigami (bóg śmierci wywodzący się z japońskiej kultury) Ryuk z Death Note (manga i anime).

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń