wydawnictwo: Sine Qua Non
data wydania: 7 listopada 2012r.
tytuł oryginalny: Feed
ilość stron: 496
okładka: miękka z zagięciami
kategoria: zabawny thriller z dawką fantastyki
Niespełna godzinę temu, kiedy poczułam suchość w gardle, otworzyłam oczy, rejestrując pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Niechętnie wyciągnęłam dłoń w poszukiwaniu telefonu, który uświadomiłby mnie, jak późno się zbudziłam. Ledwo zerknęłam na niewielki ekranik i z wielkim ociąganiem podniosłam się, ruszając po dzienną dawkę kofeiny. Tak, sprawdziłam. W pobliżu nie było zombie.
Rok 2014. Wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł zatrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie: jedz!
Upłynęło 20 lat. Georgia i Shaun Mason są na tropie największej historii w ich życiu – mrocznej konspiracji stojącej za infekcją. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna.
Jednym słowem: zombie. Jest wszędzie. Nawet kiedy go nie widać, ono gdzieś się czai, a jeśli się nie czai i tak trzeba myśleć w sposób taki, jakby się czaiło. Nie można wyjść spokojnie na ulicę bez uzbrojenia, bo w każdej chwili jest szansa na natknięcie się na nieumarłego. Trzeba uważać. Owszem, istnieje różnoraka ochrona, ale jeśli do zakażenia dojdzie w miejscu nią objętym, nie ma zmiłuj, trzeba działać. Jeśli ugryziony zostanie twój brat lub przyjaciel, nie będziesz się nad nim litował. Strzelisz mu kulkę w środek głowy, żeby ratować siebie i innych, bo on i tak już nie żyje. Jednak niektórzy lubią zbliżać się do zombie, ryzykując życie, by nagrać jakiś materiał i opublikować go w sieci. Chyba nie pomyśleliście, że robią to z czystej przyjemności. To po części ich praca - w ten sposób ostrzegają innych na całym świecie, co może się wydarzyć, kiedy zadrzecie z zombie. Shaun to wie, Georgia to wie, ale oboje chcą poznać prawdę, nie zważając na utratę życia.
Tak naprawdę jest ich trójka. Buffy jednak nie wychodzi w teren - zajmuje się pracą komputerową. Jest w tym dobra. Nawet bardzo. We trójkę tworzą zgrany zespół, który otrzymuję pracę u kandydata na prezydenta. Mają mu towarzyszyć, tworzyć rozeznania, wywiady, etc. etc. Nie mogą mijać się z prawdą, nawet jeśli jest nie wygodna dla owego kandydata. Sam tego chciał. Więc kiedy nieszczęście spada na jego rodzina, próbując odkryć tą prawdę. Za jaką cenę?
Sięgając po tą pozycję, zdawałam sobie sprawę, iż będę czytać coś, po co nie sięgam zbyt często. Tak, chyba się powtarzam. Ale jednak trzeba czasami tak zrobić. Podeszłam do tej książki z zaciekawieniem i optymizmem, który już na pierwszych stronach powoli zaczął się ulatniać...
Mira Grant stworzyła zupełnie nowy świat, niekoniecznie lepszy od naszego, rzeczywistego. Stworzyła wirusa, o których my byśmy nigdy nie pomyśleli. Ona jednak wpadła na ciekawy pomysł i postanowiła go wykorzystać. Owszem, w tym momencie stwierdzam, że sam pomysł nie jest zły. Jestem wręcz pod wrażeniem, iż autorka z wielką dokładnością opisała wirus KA. Nie lada zadaniem jest wymyślić coś takiego.
Nie mogę jej jednak pogratulować, jeśli chodzi o resztę fabuły, mianowicie ten cały wyjazd dziennikarskiej trójki z prawdopodobnie przyszłym prezydentem i trudnościami, które napotkali na swojej drodze. Zwykła, nieudana, nic nie wnosząca do naszego życia otoczka, która może zanudzić człowieka na śmierć. I ta cała otoczka tak naprawdę ciągnie się od początku do końca. Wniosek: cała książka może zanudzić człowieka na śmierć.
Sądziłam, że powieść będzie żywsza, że więcej będzie się w niej działo, że każdą stronę będę czytała z zapartym tchem. A jednak czytałam ją z półotwartymi oczyma. Tak naprawdę nie zauważyłam w niej nic niezwykłe interesującego (oprócz samego wirusa), podczas gdy sporo osób się nią zachwyca. Ciekawy zarys fabuły został przedstawiony w nieciekawy sposób, wręcz nudny. Rozmowy z gubernatorem, jego żoną, innymi ludźmi... od tego wszystkiego emanowała monotonność i szarość - nie byłam w stanie zobaczyć jasnych kolorów w tej powieści, nawet jeśli miałam możliwość przeczytania o kochającym się rodzeństwie, które oddałoby za siebie życie. Lecz czy mogłabym to uznać za interesujące? Niekoniecznie.
Gdzieś w opisie czytałam o jakiejś dawce humoru w powieści. Z tym muszę się zgodzić - pojawiła się w Feed. Tak, czasami uśmiechnęłam się pod nosem, czytając cięte dialogi. Istotnie, taki zabieg pasował do stylu, jakim została napisana książka.
Nie wiem, jak ostatecznie ocenić ową pozycję. Fakt, nie podobała mi się, czytałam ją baaaardzo długo, a nawet sądziłam, iż nie dotrwam do końca, jednak czy mogę określić tą powieść jako totalną klapę, nawet jeśli sądzę, że może naprawdę zanudzić? Nie jestem pewna, więc dzisiaj wstrzymam się od oceny.
Książkę mam już od jakiegoś czasu w planach, ale jak dotąd nie zdołałam jej pozyskać.
OdpowiedzUsuńInni zachwalają, a inni nie znajdują w tej książce nic ciekawego, a jeszcze inni coś widzą, ale w połowie stwierdzają, że to nie to. Bywają różne opinie.
Pozdrawiam. :)
Rzeczywiście, początek nie należy do najlepszych, ale moim zdaniem potem jest świetnie. Strasznie się zżyłam z bohaterami i kilka razy uroniłam nad książką łezkę :)
OdpowiedzUsuńKurcze, sama przymierzam się do jej czytania a wszyscy ją tak zachwalali. Sama nie wiem teraz co o niej myśleć. Mam jednak nadzieję, że mi przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńLada dzień po nią sięgam :D
OdpowiedzUsuńJestem bliski obłożenia Cię "fatwą" i wyruszenia na świętą wojnę ;)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie. Mnie Feed podobał się bardzo a kolejny tom PKŚ jeszcze bardziej. Nie zauważyłem dłużyzn czy nudy. Więc w ocenie (a w zasadzie w jej braku) pozwolę się sobie z Tobą nie zgodzić.
Cóż wszystko jest jak widać kwestią gustu.
Recenzja za to zacna i ciekawa w odbiorze.
Pozdrawiam
Mnie zazwyczaj podoba się to, co innym się nie podoba i na odwrót. ;)
Usuń