wydawnictwo: Albatros
tytuł oryginalny: The Good Guy
data wydania: 27 lutego 2009r.
ilość stron: 384
okładka: miękka
kategoria: thriller
„Nie trzeba pytać dlaczego.Zło po prostu istnieje.”
W ciągu naszego życia spotykamy wielu ludzi. Jednych poznajemy dość dobrze, zaprzyjaźniamy się z nimi, planujemy wspólne randki, wyjazdy, może nawet będziemy prowadzać nasze dziećmi z ich dziećmi do szkoły. Spotykamy też takie osoby, które na pierwszy rzut oka wywierają na nas złe wrażenie. Nie chcemy mieć z nimi nic do czynienia, więc nie próbujemy kontynuować znajomości. Spotykamy również takie osoby, o których nawet nie wiemy, że je spotkaliśmy. Mijamy się z kimś na ulicy, wpadamy na kogoś, zamieniamy z kimś jedno słowo na przejściu dla pieszych, czekając na zielone światło. Równie dobrze ktoś może się do nas przysiąść, gdy siedzimy w barze. Nigdy nic nie wiadomo, a możliwości jest wiele.
Tim Carrier również spotkał na swojej drodze osobę, z którą nie chciał zawrzeć znajomości. W gruncie rzeczy to ta osoba spotkała jego, gdy w spokoju, pogrążony we własnych myślach, sączył piwo w barze. Osoba niewiele mówiła o zadaniu, ale jedno było jasne. Musiał ją zabić. Musiał zabić kobietę, której nie znał i nie wiedział, dlaczego miał to zrobić. Lecz nagle, gdy osoba odeszła, pojawiła się druga, chętna do zajęcia się sprawą. Ale on na to nie pozwolił. Wiedział też, że ta osoba nie odpuści i będzie chciała wykonać misję. Dlatego musiał działać. Musiał odnaleźć Lindę i uchronić przed niebezpieczeństwem.
Na tym etapie Tim spotka trzy osoby, o których wcześniej nie słyszał. Dzięki pierwszemu człowiekowi jego życie zmienia bieg w zupełnie inną stronę, czego nigdy nie oczekiwał. Lecz co się stało, to się nie odstanie. Trzeba działać, aby zdążyć na czas.
Tim dociera do Lindy - zdezorientowanej wiadomością, że jest celem zabójcy. Nie wie, kto pragnąłby jej śmierci. Jest spokojną osoba, nie krzywdzi ludzi, nie przyczynia się do żadnych złych rzeczy. A jednak jest celem. Wraz z Timem zaczynają ucieczkę, w której nieoczekiwanie to Tim stanie się celem. W całą akcję włączy również przyjaciela, Pete'a, który mimo perspektywy utraty pracy zgodzi się mu pomóc. To jest jedna z tych osób w życiu Tima, z którą chciał kontynuować znajomość.
- Powiedział, że odnajdzie nas szybciej, niż nam się wydaje.
- Płatni zabójcy lubią się przechwalać.
Oni uciekają. Zabójca ich goni. Oni się boją. On jest spokojny. Oni nie mają planów awaryjnych. On jest przygotowany. Oni mają wiele do stracenia. On nic. Bawią się w kotka i myszkę. Ale kto jest kim?
Muszę przyznać, iż pomysł na książkę Koontz miał świetny. Do pewnego momentu. Jednak biorąc pod uwagę sam zamysł, z chęcią bym mu pogratulowała, bo naprawdę mi się spodobał. Ale jak mam ocenić cała resztę? Wykonanie? Zakończenie? Na wszystkie te aspekty pasuje jedno słowo: ŹLE. Koontz po prostu źle wykonał swoje zdania. Miał taki dobry pomysł i spartaczył go też w dobry sposób. Dawno nie czytałam chyba powieści, która zostałaby w taki sposób oszpecona. Nie da się znaleźć na to innego określenia - została po prostu oszpecona. Sam początek - ten przez kilkanaście pierwszych stron - fakt faktem nie jest zbyt dobrze napisany, ale ciekawi czytelnika. Gdyby nie fakt, że spodobał mi się pomysł, rzuciłabym tą książkę w kąt, bo styl pisania autora nie należy do najciekawszych. Ale chciałam się dowiedzieć, jak Koontz zakończy swoją powieść. Z lekką irytacją czytałam kolejne strony, nie mogąc doczekać się końca. A gdy w końcu się go doczekałam, żałowałam, że nie zostawiłam tej pozycji w spokoju. Jestem naprawdę zawiedziona! Nie sądziłam, że znany, dobrze sprzedający się pisarz, zrobi coś takiego. Liczyłam na więcej intrygi. Więcej CIEKAWYCH zwrotów akcji. Ciekawszych dialogów. Więcej opisów. Nie potrzebowałam dziwnych stwierdzeń, które wynikały z dialogów, a później były powtarzane, pod dialogiem. Po co? Do tej pory nie rozumiem.
Książka w ogóle mnie nie zaskoczyła, nie podobała mi się, więc jaka mogłaby być ocena? Pewnie najniższa. Jest to kolejna pozycja Koontza, która mi się nie podobała. Według mnie autor po prostu nie ma talentu do tworzenia intrygujących powieści.
Tim spotkał w swoim życiu Lindę, z którą zapragnął kontynuować znajomość. Ja poznałam Deana, z którym nie chcę mieć więcej do czynienia.
Kurcze, faktycznie pomysł fajny, ale skoro skoro facet spartaczyl sprawę, to to nie ma sensu, dzięki bo pewnie kupiłbym tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńEh, Dean, Dean... a ty znowu szpecisz... :) Wiesz, Koontz jest bardzo nierówny. Chyba nie ma drugiego równie nierównego :) pisarza. Raz pisze super, doskonale, pięknie, a raz... no tak właśnie. Ale wiesz, nie zrażaj się. Ja do Koontza mam ogromny sentyment, lubię go, po prostu. Pomimo że wiem, że czasem pisze strasznie grafomańskie książki. Że czasem pisze szmiry. Mimo to... a może między innymi dlatego, że jest taki niedoskonały, to go tak lubię :) Ma ogromnie długaśną bibliografię, dlatego daj mu jeszcze szansę :) Może się pozytywnie zaskoczysz.
OdpowiedzUsuńNiedawno przypomniało mi się, iż czytałam Apokalipsę jego autorstwa. Książka dobra. Ale inne jego pozycje, z którymi się spotkałam, wypadają podobnie jak "Dobry zabójca". Czyżbym po prostu trafiała na jego słabe książki, a te dobre pomijam? Nie wiem, może jeszcze kiedyś do niego wrócę. Może. Kiedyś.
UsuńApokalipsa była dobra. Spróbuj "Co wie noc" - tegoroczna nowość (mi się bardzo podobało) lub "Intensywność". Pośmiałam się też przy "Recenzji", to taka raczej przerysowana i dość groteskowa zabawa, niż poważna książka :)
UsuńSkoro polecasz, to może jeszcze spróbuję. Jeśli zaś któraś z tych pozycji nie przypadnie mi do gustu - w ogóle odpuszczę sobie tego autora. :)
UsuńHm. Jak będę zabierać się za Koontza to przekopię dokładnie jego bibliografię i wybiorę coś co zgarnia dobre recenzje :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że autora lepiej omijać szerokim łukiem. Pomysł rzeczywiscie ciekawy, ale skoro wykonanie nie najlepsze to odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy weszłam po tak długiej nieobecności to ten piękny nagłówek :) Dobra, biorę się za czytanie recenzji :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze potencjał drzemiący w pomyśle nie został wykorzystany. Nim zabiorę się za lektury tego Pana, postaram się znaleźć coś, co mnie nie zawiedzie, bo jak czytam komentarze Pauliny - bywają i lepsze lektury pisane jego piórem :)
Czytałam jedną książkę Koontza, i mi w zupełności wystarczy. Jak to jest, że facet ma świetne pomysł, a kiepsko mu idzie z ich przedstawieniem....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://nieidentyczne-polki.blogspot.com/
Moj wujek ma kilka ksiazek Koontza, wiec poszperam troche u niego za tymze autorem. :)
OdpowiedzUsuńMimo twojej recenzji mam ochotę kiedyś się zapoznać z tą książką. Tak na przekór. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eurydyka.
Ja w ten sposób pożegnałam pana Kinga, po kilku próbach postanowiłam odpuścić :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że trafiłam na Twoja recenzję, bo właśnie zamówiłam sobie tę książkę w bibliotece....ale nie odbiorę :)...lepiej poświęcić czas na coś innego..pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://babskieczytadla.blogspot.com/
Jakoś mnie nie zaciekawiła ta książka. Może po prostu nie mam ochoty na ten typ literatury, ale kto wie może kiedyś...
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale zazwyczaj wybieram książki po okładkach i całkiem nieźle mi idzie, bo sparzyłam się może ze dwa razy. Tak też było i tym razem, bo nawet bym się nią nie zainteresowała w księgarni. Mimo wszystko, postaram się omijać autora ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miałam w planie zapoznać się z twórczością Koontz'a, ale widzę, że to jednak nie moje klimaty. Jak widać dobry pomysł i koncepcja nie zawsze idą w parze z pojęciem "dobra książka".
OdpowiedzUsuńWitam, nominowałam cie do Liebster Blog Award. Jeśli masz ochote wiąć udział w zabawie, zapraszam http://ksiazki-jane.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award.html. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek tego autora, ale chyba kiedyś coś przeczytam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : >
Jeśli teoretycznie odradzasz tą książkę, to może poleciłabyś mi jakąś lepszą tego autora? :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś (na jakiejś stronie, albo blogu może, nie pamiętam dokładnie), że ciężko jest Koontzowi przelać pomysły na papier, co prawda w jakimś stopniu to mu się udaje, ale nie na 100%.. Ale tak często bywa niestety...
zapraszam na mojego bloga http://kino-strefa.blogspot.com/
może z obrazków wytworzonych w głowie podczas czytania przerzucisz się na chwilę na te na ekranie ? :)
"Apokalipsa" była dobra. :)
Usuń