wydawnictwo: Albatros
data wydania: 2006r. (data owego wydania)
tytuł oryginalny: Back Spin
ilość stron: 320
okładka: miękka
Lubię czasami czytać książkę po dwa razy. Ciekawe są momenty, w których sięgam po daną pozycję, zupełnie nieświadoma, że kiedyś już miałam ją w ręku. Tak było z tą pozycją. Była to jedna z pierwszych powieści Cobena, jaką miałam okazję czytać, więc zdążyłam o niej zapomnieć. Kiedy zabrałam się za nią ponownie, już po pierwszej stronie tknęło mnie, że jednak ją znam. Ale przewracałam kartki dalej nieświadoma dalszych wydarzeń. Jak teraz oceniam "Błękitną krew"? Cóż...
„Wybór idzie w parze z winą. Nie ma od niej ucieczki”
Jack Coldren ma szanse znów wzbić się w górę. Golf to jego życie. Nie może pozwolić na przegraną. Nie po tym, co przeszedł. Nie po tej nieudanej grze sprzed dwudziestu trzech laty, która miała znaczący wpływ na jego dalsze losy. Teraz się uda. Musi się udać. Wygrać, choćby nie wiadomo co. Nic mu w tym nie przeszkodzi. Nawet porwanie syna...
Linda Coldren jest przerażona. Boi się. Co z tego, że wcześniej często nie było jej w domu, przez co nieco zaniedbywała syna. Wciąż była jego matką. Wciąż się o niego martwiła. Racja, nie wierzyła w jakieś tam matczyny instynkt, ale wierzyła w miłość. Kochała Chada. A teraz nie miała pojęcia, gdzie się podziewa.
Bucky Stone musiał wciąć sprawy w swoje ręce. Chodziło przecież o życie jego wnuczka - nie mógł tego tak po prostu zostawić. Ta, porywacze nie kazali kontaktować się z policją, ale przecież Myron nie był policjantem. Dobra, zabronili mówić o tym komukolwiek. Ale Myron potrafi być dyskretny. Jeśli tego chce. Dlatego musiał to zrobić. Chodziło o życie niewinnego szesnastolatka...
Chad Coldren - zaginął.
Od tego wszystko się zaczyna. Jedna rodzina. Golf. I przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć...
„Brawo, bardzo smieszne. zapiszę to sobie, jak tylko skończę się śmiać. Zaczynam szukać pióra.Tak mnie rozbawiłeś,że pewnie zaraz się właduję na pierwszy z brzegu słup telegraficzny.Dobrze chociaż, że umrę z weselem w duszy”
Raczej nie da się ukryć, że historie z Myronem wręcz uwielbiam. A Win... Niezwykle tajemniczy człowiek, który intryguje na każdym kroku - nawet jak go nie ma, można zastanawiać się, co robi w danym momencie, a i tak są marne szanse na odkrycie tego. Jednak mimo że Bolitar jest jednym z moich ulubionych bohaterów, którego inteligencja i szybkość dedukcji powala na kolana, a niezwykła ironia pozwala się uśmiać, to książka wypada słabo. Kiedy teraz czytam swoją opinię, jaką wystawiłam bodajże ze dwa lata temu, zastawiam się, co mną wtedy kierowało. Ale najwyraźniej z czasem gust i podejście nieco się zmienia.
„- Wysłów się - powiedział.
- Wysłów? - Myron pokręcił głową.
- Powiedziałem wysłów, a nie powtórz.”
- Wysłów? - Myron pokręcił głową.
- Powiedziałem wysłów, a nie powtórz.”
Jeśli chodzi o fabułę, to mogłabym śmiało rzecz, że sam pomysł nie jest zły, a wręcz naprawdę dobry. Szkoda tylko, że słabo wykonany. Mam wręcz wrażenie, że Coben nie wykorzystał swojego potencjału i napisał tą pozycję ot tak. Oczywiście, wymagała ona nie lada pracy - w końcu trochę informacji trzeba było zdobyć o golfie czy nawet metodach śledzenia, technikach walki, etc., ale jednak tego właśnie mi zabrakło. Golf pomijam - ten sport zbytnio mnie nie interesuje. Jednak jeśli wciąż pod uwagę wątki, które autor zaczyna i nie kończy, to coś tam udałoby mi się wyłapać. Coben chciał stworzyć świetną intrygę z poplątanymi wątkami. Okej, to akurat jest oczywiste - w kryminałach bez tego ani rusz. Lecz pomimo dobrego zamysłu, nie udało mu się zbudować takiego napięcia, jakiego bym oczekiwała. Jakoś ten cały motyw z rzekomym porwaniem bądź ucieczką - jak zwał tak zwał - nie poruszył mnie. Powiązanie z byłym pomocnikiem Jacka? Tak, coś w tym mogłoby być, ale dlaczego nie wszystko zostało wyjaśnione. Nowa pani pomocnik Jacka? U, kobieta, musi coś się kroić. No no, tutaj było już nieco lepiej. Matka Wina? Och, skąd ona się tu wzięła?! Ale bardzo dobrze, na chwilę poprowadził czytelnika innym torem. Ojciec Lindy? Gdzie on się podział? Ach, tak, pojawił się jeszcze raz na moment... A może dwa? Carl? O tak, niezły typek. Tutaj źle nie było, aczkolwiek też nie rewelacyjnie. Pełno wątków, prawda? Dobrze, trzeba trochę zmylić czytelnika. Ale nie siebie samego, autorze. ;]
O dziwo nie mam zastrzeżeń do postaci. Nastolatki, spędzające czas wolny w galerii miały nieco irytujące zachowanie i nie jestem pewna, czy w rzeczywistości coś takiego miałoby miejsce, ale to mogło pokazać nam, jak zasób słownictwa w dzisiejszych czasach mają ludzie w wieku szesnastu lat. Coben tworzy barwne postaci, które - według mnie - powinny wszystkim przypaść do gustu.
Jeśli chodzi o zakończenie - nie, nie pamiętałam go. Sam koniec bardzo mnie zaskoczył, mimo że czegoś tam się domyślałam. Ale na pewno nie wszystkiego. Każda książka Cobena jest przykładem świetnych zakończeń. Ma do tego smykałkę, nie ma co ukrywać.
Na dzień dzisiejszy daję tej powieści jedynie 6/10. Ale myślę, że naprawdę warto się z nią zapoznać, chociażby dla samego Myrona bądź Wina. ;]
Bardzo Cobena lubię i mam nadzieję, że i z tą częścią o przygodach Bolitara się zapoznam... Mam za sobą dwie, ale wyrwane z kontekstu, bo nie wiedziałam, że autor napisał osobną serię o tym detektywie :)
OdpowiedzUsuńMyron jest przeciętnym bohaterem, ale faktycznie, dla Wina warto sięgnąć po książkę Cobena. Super facet.
OdpowiedzUsuńMuszę wreszcie przeczytać coś Cobena, w wakacje pewnie będę miała na to czas, może się sięgnę po tę książkę. : )
OdpowiedzUsuńChyba spasuję...
OdpowiedzUsuńAleż stopniowałaś napięcie na początku :) Fajnie! Co do powieści... zabij mnie, ale nie pamiętam, czy czytałam, czy nie. Tak to już jest z Cobenem - zapomina się go bardzo szybko. Mam tę powieść na półce, a zatem musiałam czytać. Ale nawet po przeczytaniu Twojej recenzji nic mi nie świta. Tak czy inaczej nie będę czytała ponownie. Choć Cobena bardzo, ale to bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńMnie zaintrygowali bohaterowie, zwłaszcza ten cały Win. W bibliotece jest cała półka z książkami Cobena, więc niebawem pewnie będę miała okazję poznać te postaci ;)
OdpowiedzUsuńTej książki Cobena nie czytałam. Zakończenie intryguje...
OdpowiedzUsuńTeż tak z Cobebem mam, że po jakimś czasie zapominam, o czym były jego książki, które dawniej przeczytałam... Może kiedyś sięgnę po Błękitną krew :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na jakąś książkę tego pana, ale nie wiem, czy zacznę od tej :)
OdpowiedzUsuńMuszę się przekonać na własnej skórze, więc mimo Twoich negatywnych uwag, po książkę sięgnę. Mam nadzieję, że Myron i Win wynagrodzą mi te niedostatki:) Też ich uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem świeżo po mojej pierwszej przygodzie z Cobenem i mimo że nie powalił mnie na kolana bardzo chętnie do niego jeszcze wrócę, jednak chyba moją kolejną pozycją będzie "Nie mów nikomu"...
OdpowiedzUsuńAle pożyjemy - zobaczymy, może i na "Błękitną krew" kiedyś przyjdzie czas? ;)
Pozdrawiam
Wszystko co wychodzi z pod pióra Cobena jest świetne. Warto czytać jego książki bo są niesamowite. Tej co prawda nie czytałem ale wiem i tak że jest dobra bo autor nie zawodzi.
OdpowiedzUsuńCoben jest klasykiem w swoim gatunku, ale ja jakoś nie miałam okazji jeszcze się z nim poznać, lecz chyba zaczną od innej pozycji
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
PS zapraszam do mnie na konkurs!
OdpowiedzUsuńhttp://mieedzykartkami.blogspot.com/2013/05/konkurs.html