czwartek, 11 kwietnia 2013

17. Droga przez piekło - Stefan Wasilewski





wydawnictwo: Novae Res 
data wydania: 19 października 2012r. 
ilość stron: 494
okładka: miękka 



Druga wojna światowa. Każdego dnia ludzie budzą się ze strachem w oczach lub o świcie niechętnie wstają z łóżek po nieprzespanej nocy. Dookoła słychać krzyki, płacz, strzały... Na początku dla wszystkich jest to szok - nikt nie spodziewał się, że w przeciągu krótkiego czasu ich życie przewróci się do góry nogami. Jednak z każdym dniem zaczynają przyzwyczajać się do zastałej sytuacji. Przyzwyczajają, ale nie mogą pogodzić. Mężczyźni, wysłani do walki, giną, kobiety zostają same z dziećmi. Mężczyźni zostają aresztowani, kobiety poświęcają się dla dobra swoich pociech. Ale kiedy dzieciom zostaje odebranych dwoje rodziców, muszą radzić sobie same. Władze Związku Radzieckiego wcale tak dobrze nie opiekują się ludźmi, jak chcą, by wszyscy myśleli... 

"Powieść pisana życiem!" - takie zdanie widnieje z tyłu książki. Już te trzy słowa powinny wzbudzić w człowieku jakieś uczucia, by czytelnik mógł przypomnieć sobie, co mówili w szkole na temat wywózki na Sybir, co słyszał od dziadków, rodziców lub co wyczytał w Internecie czy innych książkach. Powinien zacząć się zastanawiać, próbować zrozumieć albo chociaż wyobrazić sobie zaistniałe sytuacje. Po kilku myślach, pojawiających się w głowie, czytelnik otwiera książkę. Widzi mapę. Chwilę przygląda się jej, po czym przewraca kartkę, potem drugą, aż zauważa wiersz. Zaczyna czytać. 

Książka opowiada o ludziach, wywiezionych na Sybir. Przeważają opowieści z perspektywy rodziny Wasilewskich, jednak miejscami głównym bohaterem jest jakiś NKWD-zista bądź zwykły cywil. Ludwika Wasilewska ma piątkę dzieci. Mąż nie wraca z wojny, ona sama prowadzi gospodarstwo i zajmuje się swoimi pociechami. Nie żyją w dostatku, ale jedzenia starcza dla wszystkich. Do czasu. Nadchodzi dzień, kiedy zabierają jej krowy, potem konie, aż w końcu kobieta zostaje z niczym. Martwi się, jak wyżywi rodzinę. Martwi się zupełnie niepotrzebnie, ponieważ dostaję propozycję nie do odrzucenia. A raczej rozkaz. Ludwika ma trzydzieści minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i opuszczenie domu. Razem z dziećmi pakują wszystko w pośpiechu, nie wiedząc, co się dzieje. Po spakowaniu, opuszczają swoje gospodarstwo, wsiadają na sanie i jadą w nieznane. Ludwika słyszała jakieś plotki o ludziach, których wywieźli. Nie spodziewała się jednak, że to może spotkać i ją. 

"Jak podają źródła, za rządów Stalina trzydzieści milionów Rosjan i obywateli innych narodowości straciło życie. Kiedyś Stalin powiedział, że śmierć jednego człowieka to tragedia, ale śmierć milionów to tylko statystyka." 

Na Sybirze (ale i nie tylko tam) ludzie musieli sami się o siebie troszczyć. Nikt nie dostawał nic za darmo. Jadł ten, kto pracował. A kto nie pracował, umierał. Ale umierali nawet przy pracy. Śmierć była wszędzie, czyhała ukryta pod zaspami śniegu, aby pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie. Przyjmowała różne formy - raz była spadającą belą, raz chorobą, raz głodem, a nawet mrozem. Wszyscy byli świadomi, że ich też może dopaść. Jednak nikt w pełni nie potrafił się z tym oswoić. Cała książka właśnie o tym opowiada - o przetrwaniu. Ludzie jedli mięso konia, kotów czy psów, zgniłą pszenicę, zamarznięty chleb i pili wrzątek. Jedni mieli co jeść, nawet jeśli był to skromny posiłek, drudzy nie. Czasami zdarzało się, że rodziny dzieliły się tym, co miały. Ale czy często? Na początku miałam wrażenie, że wtedy nie było uczynnych ludzi, służących pomocą. Trochę się pomyliłam. Ta książka jest świetnym przykładem, że nie wszystkie osoby, w tym Rosjanie, są tacy źli i bezuczuciowi. Widząc cierpienie innych, starają się pomóc im. Lecz są też tacy, którzy brzydzą się Polaków, bądź tych zesłanych i odprawiają ich, jeśli proszą np. o bochenek chleba. Niektórzy nie zastanawiają się nad losem innych, na każdym kroku chcą ich upokorzyć lub zabić bez skrupułów. 

Nie mają odwagi otworzyć swoich archiwów i pokazać, ile niewinnej krwi wsiąknęło w tę ziemię. Kaci czują się bezpiecznie. Nie mają nawet wyrzutów sumienia. "Nie robiliśmy tego przecież dla siebie - tłumaczą. - Spełnialiśmy tylko swój obowiązek." 

Tak, NKWD-ziści spełniają swój obowiązek. Może być im żal ludzi, których zabiją, ale i tak to zrobią. Dla państwa. Dla Stalina. Są mu wierni i nic tego nie jest w stanie zmienić. Nawet jakieś tam uczucia. Jednak przecież Stalin chciał dobrze. Był ojcem wszystkich ludzi. Dbał o nich. Pragnął nauczyć ich wszystkiego, co dobre. 

- Jak towarzysz major rozumie słowa: "uczymy patriotyzmu"? Czy to znaczy, że już dzieci uczymy nienawiści do innych narodów? A jak to zrobić, przecież one tego nie rozumieją.
- Są różne sposoby. Przyzwyczajać. Na przykład: dać im do zabawy chomiki, myszki - będą je niszczyć jak pluszowe zabawki. Z czasem wejdzie im to w krew i nie będą umieli inaczej się bawić. I zobacz, Igor, jak bardzo będą do nas podobni. 

Zaczęłam się zastanawiać, jak trzeba zrobić pranie mózgu ludziom, by tak myśleli. Najłatwiej własnie wziąć dzieci i zrobić z nich prawdziwych Rosjan, w których płynie krew do picia i zabijania. Przecież one nie znają świata, wierzą w to, co się im powie, robią tak samo, jak osoby stanowiące dla nich przykład. Idealny sposób, prawda? Potem dzieci dorastają i służą dla kraju, chcącego stać się potęgą. Władzy nie wystarczają ogromne obszary Związku Radzieckiego - wciąż pragnie więcej i więcej. Polacy czy ludzie innych narodowości nie są mu [krajowi] potrzebne, no chyba że do pracy na jego rzecz, bo nie wszyscy chcą przejść na drugą stronę i przyjąć rosyjskie obywatelstwo. 

Ogólnie rzecz biorąc, książka napisana jest dobrze. Nie bardzo dobrze, nie rewelacyjnie, ale dobrze. Niestety, muszę przyznać, iż z jednej strony zawiodłam się na niej. Powieść liczy prawie 500 stron, ale mogłaby liczyć jeszcze więcej, gdyby wzbogacić ją o dokładniejsze opisy niektórych wątków. Niektóre z nich opisane są powierzchownie, zbyt powierzchownie. Jeśli chodzi o styl pisania, to nie jest to lektura, którą czyta się szybko. Nad każdym rozdziałem trzeba się chwilkę zastanowić, przetrawić go i przygotować na następny. Wiem, że czepiam się wszystkiego, jednak niektóre błędy mogę sobie odpuścić i nie zwracać na nie uwagi. Tutaj było ich zbyt wiele. Nie jestem pewna, jak przeprowadza jest korekta, skoro nawet imię pojawiło się napisane z małej litery. Zdania niektóre są niespójne, nie wiadomo, o co w nich chodzi. Trochę tego było. Nawet jeśli jest to książka, w której powinno się zwracać uwagę na treść, ja jakoś nie mogłam pominąć tych większych niuansów. Jednakże mimo wszystko nie mam do niej większych zastrzeżeń, ba! nawet mi się podobała. Rzecz można, jakim cudem tak makabryczne wspomnienia mogą się podobać? Cóż, na myśli miałam to, iż dzięki książce "Droga przez piekło" mogłam się wiele dowiedzieć i lepiej wyobrazić to, przez co przechodzili ci ludzie. Jest to pierwsza powieść takiego typu, którą przeczytałam i wcale nie żałuję, a wręcz czekam na jej kontynuację. Po tej lekturze wiem, że muszę zapoznać się z innymi pozycjami na ten temat. Wojny nie można traktować jak coś, czego nie było, nie można o tym zapomnieć. Trzeba mieć świadomość tego, co się działo. Jednak czasami zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby zostawić to wszystko, wyrzucić z pamięci i nie pałać nienawiścią do byłych okupantów. Ale żaden z tych sposobów nie zmieniłby przeszłości. Było, minęło, trzeba żyć dalej. Lecz w jaki sposób i z jaką wiedzą, to już zależy od nas... 


* * *
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę

16 komentarzy:

  1. Zdecydowanie w stylu mojej przyjaciółki, lubi takie książki, ale może i ja się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością jest to poruszająca książka... Przerabiam akurat na polskim literaturę z okresu II wojny i same fragmenty opowiadań Borowskiego dają do myślenia. Może kiedyś wpadnie mi w ręce, to czytnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesuje mnie temat wojny. Kiedy w szóstej klasie pani opowiadała nam co ci ludzie przeżywali mało się nie popłakałam. Z zapałem czytałam "Kamienie na Szaniec" i inne tego typu książki. Po prostu nie mogę uwierzyć, że jeden człowiek może być dla drugiego tak okropny ;/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tym tytule, ale lubię powieści, gdzie czegoś dowiadujemy się o II wojnie światowej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie książki są jak najbardziej potrzebne. I nie po to, by podsycać niechęć do innych nacji, ale właśnie po to, by znać historię swojego narodu i nie dać się ogłupić, gdy niektórzy próbują ją przekręcić. Tytuł już zanotowałam, mam nadzieję, że niedługo będę mogła go przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie wiem, ale polecę koleżance, bo to jej ulubiony gatunek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To książka która z pewnością wzbudza liczne emocje. Porusza trudny temat.

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam książki historyczne, ta na pewno jest dość ciężka. Myślę że przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po Twojej recce muszę bliżej "przyjrzeć się" tej książce

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba się bliżej zaznajomię z tą książką jeżeli będę miała okazję ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj, będę musiała się z nią zapoznać, lubię takie klimaty :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyznam, że miałam straszny dylemat, co do tej książki, gdyż z jednej strony budzi ona moją ciekawość, to z drugiej, coś mnie mnie w niej odstrasza. Nie potrafię się zdecydować. Może nie będę jej jakoś usilnie szukać, ale jak trafi w moje ręce, to z czystej ciekawości przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka niestety raczej nie dla mnie. ; ]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie słyszałam o tej książce do tej pory, a tytuł jest... niepokojący. Tematyka także mnie zaciekawiła, także z chcęcią sięgnę po tę książkę.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    im-bookworm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :) Nominowałam Twój blog do Liebster Blog Award

    OdpowiedzUsuń