piątek, 22 lutego 2013

7. Marcowe fiołki - Philip Kerr




wydawnictwo: Red Horse 
data wydania: 2009r. 
ilość stron: 331
ocena: 5/7




W trzy lata po dojściu Hitlera do władzy, Niemcy przeżywają okres prosperity. Były oficer policji kryminalnej, a obecnie prywatny detektyw Bernhard Gunther też nie narzeka na brak zleceń – zwłaszcza od rodzin osób które zaginęły bez wieści. Pewnego letniego dnia, w szykującym się do Igrzysk Olimpijskich Berlinie, Gunther otrzyma zadanie które uwikła go w rozgrywki na samym szczycie nazistowskiej dyktatury. „Marcowe Fiołki” to powieść otwierająca serię czarnych kryminałów o Bernim Guntherze, ukazujących czytelnikowi niezwykły obraz III Rzeszy u narodzin jej potęgi i po jej upadku.


Sięgnęłam po tą powieść ze względu na okładkę, która jest przecudowna. Może nie ma w niej nic takiego fascynującego, ale mnie urzekła. Później zwróciłam uwagę na napis pod tytułem i od razu postanowiłam ją wypożyczyć. Tak zakończyło się moje wyjście do biblioteki. Oczywiście nie była to jedyna wypożyczona pozycja, ale o nich kiedy indziej. 

Bernhard Gunther jest detektywem, potocznie zwanym łapsem. Pewien dobrze ustawiony mężczyzna zleca mu odnalezienie diamentów, które zostały skradzione z mieszkania jego córki i zięcia, którzy zaś zginęli w pożarze. A przynajmniej tak się wszystkim wydaje, chociaż w głębi duszy mało kto wierzy, iż był to zwykły pożar. Jak się potem okazuje, ofiary zostały zastrzelone. Potem jednak okazuje się coś jeszcze dziwniejszego, o czym nawet ja, dziewczyna, która chciała zostać detektywem, nie pomyślała. 

Teoretycznie rzecz biorąc, pomysł na fabułę ciekawy. Ale tylko ciekawy, ponieważ nie było w nim nic fascynującego, mimo że książkę wprost pochłonęłam; nie mogłam oderwać się od niej ani na chwilę. Jednak czy wynikało to tylko z tego, aby mieć ją już za sobą, czy z samej chęci? Chyba wybieram ten pierwszy wariant. Powieść napisana jest naprawdę dobrze, co do tego nie mam zastrzeżeń. Autor nie pohamowuje się przed wulgaryzmami, których nie sadzi dookoła, a tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja. Dialogi też nie nudzą, co jest dużym plusem. Jednak ta fabuła... Czegoś brakuje w tym wszystkim. Na pewno większych przemyśleń głównego bohatera, co do tego nie mam wątpliwości. Jednak jest coś jeszcze, czego nie potrafię odnaleźć. Czuję po prostu niedosyt i tak już chyba zostanie. 

Jeśli chodzi o Bernharda - postać interesująca, aczkolwiek niedopracowana. Niektóre rzeczy robi za szybko, zbyt pochopnie, no i który facet po kilku dniach znajomości z kobietą chce wyznawać jej miłość? Ja rozumiem, że różni ludzie są, ale bez przesady. To mi się właśnie nie spodobało - mężczyzna prawie nie znał Inge, a tu coś takiego. Mały minus ma ode mnie Gunther. Sama postać Inge również jakoś nie przypadła mi do gusta, aczkolwiek zaciekawiło mnie to, co się z nią dalej stało... Oczywiście można się domyślać i zapewne wszyscy wiedzą, co jest najbardziej prawdopodobne. 

"(...) Teraz jednak każdy powinien pan skorzystać z okazji i przeczytać je, choćby tylko dlatego, że zostały zabronione." 


Umieszczenie akcji w realiach III Rzeszy to był bardzo dobry pomysł. Czytając tą książkę, mamy okazję dowiedzieć się, jak żyło się w tych czasach. Oczywiście autor urodził się 11 lat po skończeniu wojny i nie mógł być świadkiem tych wydarzeń, jednak wydaje mi się, że odzwierciedlenie ich w tej powieści jest naprawdę dobre, a my dzięki temu możemy się dowiedzieć więcej niż z podręczników historii, do których mało kto zagląda. 

Czytając "Marcowe fiołki" nie można być obojętnym na to, jak traktowano ludzi. A raczej można rzecz, że ich w ogóle nie traktowano. Wiele osób "zaginęło", a ich ciała odnajdywano po jakimś czasie w jakiejś rzece, często bez możliwości identyfikacji. Tak samo były z tymi, które leżały już w kostnicy - tożsamość nieznana, albo zatajona. Bo czemu robić sobie jakiś problem ze śmierci człowieka, jak można po prostu wpisać coś innego w jednym czy drugim dokumencie? Masowe mordy, wysiedlenia, strach, łapanki, okrutne tortury - kto o tym nie słyszał? Już nawet w lekturze gimnazjalnej "Kamienie na szaniec" była o tym mowa. Jednak mimo że znamy tą historię to i tak nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego, co się wtedy działo. Przecież to było tyle lat temu, Hitler nie żyje, mamy spokój, po co rozpamiętywać? Ja również nie przywiązuję do tego aż tak dużej wagi - było, minęło. Jednakże nie zapominam, że coś takiego miało miejsce i czasami lubię poczytać o II wojnie światowej. Nie jestem wielce zbulwersowana, że coś takiego miało miejsce, ale jestem zadziwiona. Tak, to chyba dobre słowo. Ludzie wtedy praktycznie nie mieli życia; ukrywali się w więzieniach, aby nie popaść w gorsze tarapaty. I jaki to ma sens? Nie ma żadnego. 

- Gdzie ukryłbyś krople deszczu? - Zrobiłem głupią minę, a on wyjaśnił: - W jeziorku nad wodospadem. Tak mówi chińska filozofia. No co, znalazłbyś taką kroplę?" 

Jeśli chcecie poznać trochę tej historii, a jednocześnie przeczytać kryminał - ta książka jest odpowiednia. Nie twierdzę, że jest to kryminał pierwszej klasy, do takiego dużo mu brakuje, jednakże tragiczny też nie jest; przeczytać można. 

***
Jako że aktualnie choruję, to słówka są z tym związane:
Atchoum - apsik (j. francuski) 
mouchoir - chusteczka (j. francuski) 

8 komentarzy:

  1. Moim zdaniem umieszczenie akcji w realiach III Rzeszy nie jest dobrym pomysłem, szczególnie dla mnie, gdyż ja jestem zagorzałą zwolenniczką bardziej współczesnych realiów, dlatego ten aspekt skutecznie mnie zniechęca do sięgnięcia po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również wolę książki, których akcja rozgrywa się w naszych czasach, jednak z tą zrobiłam wyjątek i nie żałuję.

      Usuń
  2. to niestety nie jest książka dla mnie :)

    zapraszam do siebie - obserwuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, nie mój klimat, nie lubię historycznego tła za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Umieszczenie akcji w realiach III Rzeszy niezwykle mnie intryguje nie tylko jako pasjonatkę historii, ale również smakosza dobrych kryminałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka wydaje się ciekawa, aczkolwiek nie mieści się w granicy tych, które mogłabym przeczytać.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Historyczne tło mnie ciekawi. Z chęcią bym zajrzała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś czytałam książkę o identycznym tytule, tylko, że była o miłości:) Nie wiem, czy po tę sięgnę, jakoś fabuła do mnie nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń