poniedziałek, 4 listopada 2013

Stosik

Dosyć dawno nie pokazywałam Wam żadnych swoich stosików... Dzisiejszy za duży też nie jest, ale czasu również dużo nie posiadam na czytanie. Uroki szkoły.  Lecz zamiast kartkować zeszyty, siedzę sobie ze słuchawkami w uszach, pijąc jagodowo-malinową herbatę... Tylko mi nie chce się uczyć? Brr, nie ciągnie mnie jakoś do hybrydyzacji orbitali atomowych i ich wyglądu geometrycznego... Te wszystkie orbitale i wiązania jakoś mnie przerażają.
No ale teraz mowa o książkach, a nie jakiejś tam chemii. ;]


Od góry:
1) Ted Dekker - Mroczna kolekcja -> recenzja post niżej
2) Snajper - Howard E. Wasdin, Stephen Templin -> z biblioteki, aktualnie czytam
3) Tess Gerritsen - Grzesznik -> z biblioteki, przeczytana, recenzja niebawem
4) S. Meyer - Intruz -> z biblioteki, będzie czytana po raz drugi
5) Prowincje - Bogdan Białek -> z wydawnictwa
6) Cienie i ślady - Bogdan Białek -> jw.


Czytaliście coś z mojej niewielkiej kolekcji? A może coś chcielibyście przeczytać? I kolejne pytanie - co polecacie na jesienne wieczory?

I na koniec cytat, na który natknęłam się przypadkowo, i który od razu wywołał uśmiech na mojej twarzy.

"Ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi."

poniedziałek, 28 października 2013

46. Ted Dekker - Mroczna kolekcja







wydawnictwo:  Hachette Polska
tytuł oryginału: The bride collector
data wydania: 15 października 2012r.
ilość stron: 512
okładka: miękka


Aby odbył się kolejny ślub, trzeba zabić następną pannę młodą.

Agent specjalny Brad Raines musi poradzić sobie z najtrudniejszą sprawą w swojej karierze. W Dover grasuje seryjny morderca, który zaplanował makabryczny orszak weselny i wybrał już swoje ofiary. Czy korzystając z pomocy swojej przyjaciółki, psycholog sądowej Nikki Holden, i Paradise, pacjentki ośrodka dla chorych psychicznie, Raines znajdzie go, zanim będzie za późno? Wciąż jest krok za mordercą, który ma nad nim wielką przewagę - wierzy, że działa z polecenia samego Boga. Kiedy jednak kolejną ofiarą psychopaty staje się ktoś bliski Rainesowi, ten zrobi wszystko, by dopaść mordercę.

"Mroczna kolekcja" to jedna z najnowszych powieści Teda Dekkera - mistrza thillerów psychologicznych, bestsellerowego autora "New York Times'a"

Wcześniej raczej nie spotkałam się z twórczością Dekkera. Piszę "raczej", ponieważ pamięć czasami mnie zawodzi. Na pewno gdzieś tam już widziałam nazwisko autora, ale raczej nie przywiązałam do niego większej uwagi. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Więc jak ocenię pierwsze spotkanie z twórczością Dekkera? Cóż...

Zapewne większość z was zgodzi się ze mną, że już sama okładka i widniejąca na niej dziewczyna intryguje. Potem ten tytuł, te dwa wersy, które zapadają w pamięć na dłużej niż trzy sekundy. Jednak... co dalej?Bierzemy książkę do ręki. Mamy nadzieję na świetny thriller, co potwierdza krótka notka z tyłu. Otwieramy skarbnicę słów na nibybiałych kartkach. I...?

I przeżywamy rozczarowanie. Przynajmniej ja przeżyłam. Już pierwsze zdanie sprawiło, że książka nie przypadła mi do gustu. Było proste i naiwne. Zbyt proste i zbyt naiwne. Lecz czy przez jedno zdanie trzeba od razu rzucać czytanie? Nie, nie wolno tak robić. Tak więc czytałam dalej, próbując wczuć się w rolę głównego bohatera. Było pełno opisów, które na swój sposób pomagały mi w tym. Jednak nie wiem, czy były na tyle dobre, abym mogła w stu procentach utożsamić się z danymi sytuacjami Jak na mój gust, momentami nawet było ich za dużo, były nużące i nawet jeśli wnosiły coś do treści, to nie chciało się ich czytać. Nie były złe, a wręcz nawet dobrze napisane, składnie, lecz... to nie do końca to, czego się spodziewałam. Dialogi momentami również nie były najciekawsze, a wręcz naiwne.

Cała fabuła jest dosyć ciekawa. Prawie spodobała mi się postać psychopaty, który zawzięcie mordował piękne kobiety. Inteligentna z niego bestia, muszę przyznać. Podobały mi się zwroty akcji dotyczące jego osoby, aczkolwiek inne postaci nieco zniszczyły wszystko. Momentami wręcz zastanawiałam się, dlaczego ktoś postąpił tak a nie inaczej, no ale nie mnie decydować o tym. Jednak sam zamysł psychopaty był ciekawy, za co autor ma u mnie plusa.

Niezbyt natomiast podobało mi się dochodzenie i cała otoczka z OZI. Nawet jeśli nikt nie traktował ich inaczej, jak dziwaków czy po prostu szaleńców, ja cały czas miałam wrażenie, że autor jednak chce mi pokazać, że oni są dziwni. I nie chodzi nawet o zdania opisujące ich choroby, bo oczywiste było, iż trzeba  opisać. Chodzi o coś, czego autor nie napisał. To się czuło. Przynajmniej ja czułam. Albo po prostu jestem dziwna.
W OZI cały ten świat wydawał się tętnić optymizmem, lecz czy w rzeczywistości tak jest w szpitalach psychiatrycznych? Myślę, że rzeczywistość nieco różni się od tego, co opisane zostało w książce, dlatego nieco nieufnie do niej podchodzę. Cieszę się jednak, że miałam możliwość w jakimś stopniu zaznajomienia się z chorobami psychicznymi.

A co z głównym bohaterem? No tak... Brad. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że facet jest grubo po trzydziestce. A nie jest. Ale nieważne. On jakoś niespecjalnie mi się podobał. Nie ma konkretnego powodu, to prostu tak było.

Jak autor poradził sobie z opisaniem wszystkiego? Jak na mój gust średnio. Doprawdy, liczyłam na coś więcej. Miał świetny pomysł, ale nie potrafił go wykorzystać. Coraz więcej czytam takich książek, co mnie wręcz smuci. Ale oczywiście ktoś inny może powiedzieć, że książka była świetna. Dla mnie nie była. Wypadła na 5/10.


* * *

No i wróciłam po długiej nieobecności... Tak, tak, zaniedbałam bloga. I to bardzo. Wiedziałam, że w pewnym momencie będę miała zastój z blogowaniem. Mam jednak nadzieję, że to się już nie powtórzy i zostanę z wami! Pamiętacie o mnie w ogóle jeszcze? Mam nadzieję, że tak, bo ja o was nie zapomniałam, dlatego zabieram się za przeglądanie waszych blogów...
Jej, naprawdę dawno mnie tu nie było!

sobota, 12 października 2013

45.Miasto obłąkanych - Marta Kostrzewa






wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 2013r.
ilość stron: 309
okładka: miękka






Miasto obłąkanych. Miasto. Cały czas mowa o Mieście. Wszystko kręci się wokół Miasta. Ono jest w naszych myślach, jest w nas. Miasto nie daje o sobie zapomnieć. 

Nie rozumiem. Nie jestem w stanie.

Początkująca lekarka i jej pacjent. Dziennikarz, który wszystkim gardzi. Kurtyzana i profesor socjologii. Ludzie żyjący i martwi, o których nie sposób zapomnieć. A w tle miasto pochłonięte konfliktem między arystokracją a najniższymi warstwami społeczeństwa.

Daniela Lilia Różyc jest studentką psychiatrii oraz córką właściciela szpitala psychiatrycznego. Badając kolejne przypadki pacjentów cierpiących na choroby psychiczne, zastanawia się nad ludzkim determinizmem. Jak życie mieszkańców miasta zostało ukształtowane przez przeszłość, a minione wydarzenia w niezwykły sposób wpłynęły na ich charaktery, psychikę oraz sposoby postrzegania rzeczywistości?

Zacznę do tego, iż według mnie książka ma zdecydowanie na dużo wątków pobocznych, które nie mają żadnego związku z motywem przewodnim powieści. Ale jaki on właściwie jest? W opisie czytamy, że główna bohaterka bada co rusz nowe przypadki pacjentów. Tak naprawdę bada tylko jeden konkretny, z którym i tak nie potrafi sobie poradzić. Kompletnie nie rozumiem jej zachowania. Czy psychiatrzy podczas rozmowy z pacjentem mogą wprowadzać do pokoju swoich znajomych? Czy psychiatrzy dają się podejść i rozmawiają o sobie, zamiast o pacjencie? Wydaje mi się, że nie. A jednak nasza Daniela postępuje w taki sposób, doprowadzając do tego, że przestaję ją lubić. 

W mieście jest wiele problemów. Niektóre z nich są rozstrzygane w międzyczasie, ale jaki to ma związek z resztą? Albo jaki związek ma reszta z tym? Bo w końcu nie rozumiem, co jest głównym wątkiem w owej powieści. 

Daniela niejednokrotnie ma do czynienia ze zwłokami. I co, ten widok nie wywołuje w niej żadnych emocji? Spokojnie patrzy na trupa, mija go i przeszukuje pokoje? Daniela jest zwykłym człowiekiem o naturalnych odruchach, powinna jakoś zareagować. A w niej może jedynie pojawiło się zdziwienie i inna emocja, które trwały tak krótko, że sama bohaterka zdążyła o nich zapomnieć. Ponadto cały wątek „kryminalny” został opisany tak powierzchownie, bez zbędnych opisów, pozwalających wczuć się czytelnikowi w daną sytuację. 

Opisy. Momentami długie, nużące, niepotrzebne… Dialogi… Dialogi próbowały wyjaśnić wszystkie sytuacje, których autorka nie umiała opisać, przez co wychodziły bardzo sztuczne i naiwne. 

Co mi się podobało? Cóż, trudno to stwierdzić. W niektórych miejscach podobało mi się myślenie autorki i czasami naprawdę aż gratulowałam jej w myślach. Ale momentami chciałam łapać się za głowę. Byłam pod wrażeniem doboru słów przez autorkę, ale nie ma co się dziwić, w końcu jest to studentka filologii polskiej. 

Przyznam szczerze, iż spodziewałam się zupełnie innej książki. Zupełnie. Zawiodłam się. I nie wiem nawet czy ją komuś polecić, bo ludzie mają różne gusta. Cóż. Wasz wybór. Ja daję 2/10.

środa, 2 października 2013

Wyniki konkursu

Wybaczcie, że tak późno, ale ważne, ze są. 
Więc szybko i na temat:

Zwycięzcą w konkursie jest:

OnlyDreams

i cytat

„Uciekałam, kiedy tylko sprawy zaczynały się komplikować, ponieważ żyłam w przeświadczeniu, że wszystko i tak skończy się tragicznie. Jedyna forma kontroli, jaką stosowałam, to decyzja, by odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.”


Gratuluję!! 
Już piszę do Ciebie maila :) 

sobota, 28 września 2013

44. Jarosław Bzoma - Krajobrazy mojej duszy, Księga o podróży nocnej





wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 2013r.
ilość stron: 450
okładka: miękka



Kim jestem?

Czy już kiedyś żyłem?
Kim byłem w poprzednim wcieleniu?
Kim będę w kolejnym?


„Krajobrazy mojej duszy” to cykl powieści, w których autor stara się odpowiedzieć na postawione przed siebie pytania. Pierwszy tom opowiada o snach.
Śnimy. Czasami pamiętamy swoje sny, czasami nie. Wśród nas są ludzie, którzy opanowali na zdolność świadomego śnienia. A nawet „wyjścia” z ciała.

Jarosław Bzoma skupia się na tym, czego nie w rzeczywistym świecie. Albo czego nie rozumie. Opisuje swoje przeżycia podczas eksperymentu, dzięki któremu chciał uzyskać odpowiedzi na nurtującego go zagadnienia, jak i lepiej poznać umysł człowieka.
Autor używa w miarę prostego języka, jednak z drugiej strony momentami przesadza z „luzackim” tonem. Stara się jak najbardziej dotrzeć do czytelnika i go nie zanudzić, aczkolwiek wychodzi zupełnie co innego. Mnie wręcz irytowało takie nagminne staranie się przypasować do czytelnika, bo nie jestem pewna, czy to po prostu pan Bzoma ma taki styl pisania. Jeśli ma, to najwyraźniej mi nie odpowiada. Mogłabym również przyczepić się do czcionki, która uniemożliwiała mi płynne czytanie powieści, lecz jest to sprawa podrzędna, do której aż tak dużej wagi nie należy przywiązywać. Okładka za to jest niczego sobie.

Na początku nie mogłam zrozumieć, jaki jest sens tej książki. Autor cały czas opisuje swoje przeżycia… i po co? Tak myślałam na początku. Nie mogłam wbić się w rytm „Krajobrazów dusz”. Nagle jednak dostałam olśnienia i stwierdziłam, że jest to pozycja, po którą warto sięgnąć. Autor dokładnie zagłębia się w świat snów, który nie jest dla nas w pełni zrozumiały. Dzięki niemu mamy możliwość poznania jego własnej historii, przemyśleń…

Jeśli o mnie chodzi, to chciałam, by tą pozycję czytało się płynnie, szybko i przyjemnie. Niestety bywały momenty, kiedy nie potrafiłam przebrnąć przez jakiś fragment. Fakt, bardzo zainteresowała mnie tematyka, o której była mowa i gdyby nie fakt, że autor nie do końca dobrze wszystko opisał, byłabym zachwycona tą pozycją. A tak wypadła niestety marnie. Jestem typem człowieka, którego opisy w pewnym momencie zaczynają nudzić… 5/10.


* * * 

Uwaga!! Do godz. 24 trwa konkurs, o którym mowa post niżej! 

 

niedziela, 8 września 2013

KONKURS

Przyszedł i czas na wyczekiwany konkurs... Nie wiem, czy wy na niego bardzo czekaliście, ja w każdym razie tak. Czemu więc tak późno się pojawił? Miałam jakieś problemy z przeglądarką w ciągu ostatnich dni, a wcześniej... nie miałam weny na pisanie. ;] 

Ale dobra, koniec już tej gadaniny. Oto zasady:


Konkurs polega na: napisaniu swojego ulubionego cytatu w komentarzu oraz podanie, z jakiej książki pochodzi. 
Czas trwania: od 8 września 2013r. do 28 września 2013r. Zwycięzcę ogłoszę w ciągu 3 dni od zakończenia.
Osoby, które mogą wziąć udział: wszyscy
Co trzeba napisać w zgłoszeniu: cytat, tytuł książki, adres e-mail.
Czy trzeba mieć mnie w obserwowanych: nie jest to wymóg konieczny, ale byłoby mi miło, gdybyście zaglądali do mnie częściej.
Czy trzeba lajknąć fanpejdża:  nie, aczkolwiek zapraszam: https://www.facebook.com/zaslodkakawa 
(byłabym wdzięczna za rozreklamowanie info o konkursie na waszych fanpage'ach :))
Czy trzeba umieścić na swoim blogu podlinkowany baner: tak.

Jako iż nie umiem robić bannerów i nie mam zbytnio czasu, by to jakoś ogarnąć, na waszych blogach udostępnijcie po prostu podlinkowane zdjęcie do książki z nagłówkiem "konkurs". A właśnie, jaka jest nagroda? 

ta ta ta daaam...



Abel i Kain - Katarzyna Kwiatkowska 

plus 

mały upominek ode mnie.

Tak więc, do dzieła! Czekam na wasze cytaty!

środa, 4 września 2013

Uwaga!

Z dniem dzisiejszym wznawiam pisania bloga z opowiadaniami. Już dziś dodałam pierwszą część, może nieco krótką, ale to dopiero początek. Zapraszam! http://maslomaslaneprozapisane.blogspot.com/2013/09/zielona-koniczyna-cz1.html 

poniedziałek, 2 września 2013

Zabawa, sprawy ogólne, postanowienia, takie tam.

Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Szkoła. Znowu szkoła. Do tego mam bardzo zły plan, czego nie mogę przeboleć. Ale po powrocie z rozpoczęcia roku czekały na mnie dwie książki od wydawnictwa Novae Res, więc nie jest aż tak źle. Oprócz tego, że wieje potężny wiatr. 

Już od dłuższego czasu przymierzałam się do napisania czegoś o sobie, ponieważ zostałam zaproszona do zabawy przez Martynę (http://ksiazkamojprzyjaciel.blogspot.com), za co serdecznie dziękuję. 

Kilka zasad, które pewnie większość zna:


1. Podziękować nominującemu blogerowi.

2. Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie.

3. Ujawnić 7 faktów o sobie.

4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują

5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


Ja już na wstępie informuję, iż nie nominuję żadnych blogów - jeśli ktoś chce wziąć udział w tej zabawie, serdecznie zapraszam. Będzie mi miło dowiedzieć się czegoś o was, o ile będziecie mieli ochotę o tym napisać. 
A teraz fakty o mnie:

1. Potrafię nie jeść 3 dni i nie odczuwać żadnych skutków ubocznych. 
2. Uwielbiam pić kawę i herbatę. Nawet w lato. 
3. Nie lubię czytać biografii. 
4. Potrafię kilka razy w roku zmieniać numer telefonu.
5. 3 razy zakładałam sobie konto na fb, za każdym razem miałam je parę dni, ale potem zostałam tam na dłużej.  
6. Jestem odwrotkiem świata - zawsze, gdy wszyscy są ciepło ubrani, ja chodzę w szortach, a gdy jest gorąco, zakładam długie ubrania. I jest mi idealnie. 
7. Wolę słuchać, niż mówić. 

To tyle. Może akurat coś was zaciekawi. ;) 

Miałam zrobić konkurs. Tak, miałam. Ale jakoś brak mi motywacji, aby napisać ten post... ach, ja leniwa. Jednak myślę, że w najbliższym czasie, kiedy trzeba będzie siedzieć nad książkami, ja będę zajmowała się sprawami blogowymi. Zawsze tak jest. Więc możecie mieć nadzieję, że niedługo ukaże się jakiś konkurs. 
W sierpniu przeczytałam niewiele książek, co będę chciała nadrobić, aczkolwiek nie wiem, jak ja znajdę na wszystko czas. Codziennie będę musiała zakuwać chemię, biologię, douczać się z wosu, niemieckiego, nadrabiać matematykę i angielski... Biologia i chemia najważniejsze - w końcu taki profil. Druga klasa to już nie przelewki. Aż boję się pomyśleć, co mnie w trzeciej czeka... Lecz dam radę, na pewno, i nie rzucę czytania. 
Wam też życzę sporo wolnego czasu na czytanie w tym nowym roku szkolnym. Trzeba czytać, trzeba. 
A wiedzieliście, że ponoć czytanie w ciemnym świetle nie psuje wzroku? Nie wiem, ile w tym prawdy, ale tak słyszałam...