wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 16 czerwca 2013r.
ilość stron: 408
okładka: miękka
Hellert był człowiekiem, którego zaliczyć możemy do mieszczących się w tak zwanej normie. Posiadał nawet cechy postrzegane w społeczeństwie jako zalety – był wykształcony, inteligentny, łatwo dostrzegał wielotorowe powiązania między skutkami i przyczynami. Napędzała go ciekawość, najskuteczniejsze paliwo intelektualne. Inną rzeczą jest, gdzie ową ciekawość ulokował…
Czytając ten kawałek, pomyślałam sobie: O! Zapewne czarny charakter, na pewno mi się spodoba. I w gruncie rzeczy niewiele się pomyliłam. Hellert nie spodobał mi się. Autor nie postarał się zrobić z niego postać, która przypadnie do gustu. Owszem, jest czarnym charakterem, a ja takich bohaterów lubię, jednak nieumiejętnie go skonstruował. Więcej było opisów jego czynów niż jego samego. Tak, te czyny też są odzwierciedleniem jego osobowości, lecz i tak czegoś tu zabrakło.
Dzień, w którym uprowadzono Sema wraz z żoną i córką, stał się punktem zwrotnym całego ich życia. Porywacz o nazwisku Hellert i jego pomocnik, Ed, nie ukrywają swojej tożsamości, nie ukrywają twarzy, od razu przystępują do eksperymentu, który jest celem porwania. Stopniowo dowiadujemy się, na czym ów eksperyment polega. Rozwój sytuacji jest przerażający, a położenie Sema, którego odseparowano od Anny i Talii, pogarsza się z każdą godziną. Hellert spokojnym, wręcz przyjaznym tonem wyjaśnia mu zasady demontażu. Pomimo że Sem jest skrępowany i bezsilny, wszystko zależeć będzie od jego decyzji, do której Hellert ściśle się zastosuje.
"Stopniowo" to jednocześnie dobre i złe słowo. Fakt faktem przez całą powieść dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi, a jednocześnie możemy powiedzieć, że wiedzieliśmy o tym już na początku. Czytając ten fragment, zastanawiałam się, o co może chodzić w tej powieści. Byłam zachwycona, że znalazłam książkę idealną dla siebie - eksperymenty na ludziach szczególnie pod kątem manipulacji? Ach, coś dla mnie.
„Demontaż” jest powieścią sensacyjną, lecz jest także próbą poznania woli i stabilności duchowej człowieka, który poddany zagrożeniu i otoczony złem chce ocalić swoją „normalność”.
Po tym fragmencie chciałam jak najszybciej dorwać tą książkę w swoje ręce. W końcu otrzymałam ją i zaczęłam czytać...
... a raczej męczyć się. Już od samego początku, od pierwszej kartki, wiedziałam, że książka okaże się klapą. Nie zawsze jest tak, że gdy początek kiepsko się czyta to i całą powieść. Czasami gdzieś w środku coś się dzieje, rozkręca się i jednak można dobrze powiedzieć o czytanej książce. Nie w tym wypadku. Już po trzydziestu stronach zastanawiałam się, jak ja dobrnę do końca. Teoretycznie rzecz biorąc, początek był dosyć ciekawy, ale wszystko zostało opisane zbyt... szybko. Czas gdy Sam przebywał w sidłach Hellerta śmiało można by było opisać nieco dłużej i dokładniej z większą nutą tajemniczości, co bardziej fascynowałoby czytelnika. Jak dla mnie nawet odrębną książkę można by na podstawie tego napisać. Kiedy tak właśnie czytałam "Demontaż", stwierdziłam, że trzy powieści śmiało można z niej napisać. Trylogia. Wyszłaby naprawdę dobra i jestem pewna, że znalazłaby czytelników. Przygody Sama opisane w 400 stronach są opisane... beznadziejnie. Wszystkie dzieje się szybko, w między czasie przeplatane są jeszcze rozdziały z innych perspektyw, co zupełnie tu nie pasuje i tylko bardziej mąci w głowie czytelnika, ponieważ miejscami nie ma wyraźnego zaznaczenia, że chodzi o coś innego.
W tej książce pojawiło się również wiele niejasności. Niektóre wątki zostały rozpoczęte, niewyjaśnione i skończone. Czyżby autor miał dobry pomysł, ale nie potrafił do racjonalne wyjaśnić, by nie okazało się, że pomysł był jednak zły? Być może. A może po prostu chciał jak najszybciej zakończyć daną sytuację i przejść dalej. To też jest możliwe. Dlatego stwierdzam, że autor nie potrzebnie chciał umieścić tyle wątków w jednej książce.
Postaci w tej książce nie przypadły mi go gustu, były jakieś niemrawe i według mnie wszystkie takie same. Owszem, dało się zauważyć różnice w charakterach, jednak wszystkie oceniam na tym samym poziomie. Niczym się nie wyróżniały z tłumu. Nawet sam główny bohater mi się nie podobał, mimo iż miał cięte riposty, po których przeczytaniu uśmiechałam się pod nosem. Nic więcej nie zapadło mi w pamięć.
Kolejny świetny, zmarnowany pomysł. Szkoda, że niektórzy autorzy nie potrafią wykorzystać swojego potencjału. Jak dla mnie 3/10.
* * *
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
A tak bardzo pozytywnie byłam nastawiona do tej książki. Po przeczytaniu Twojej recenzji z mniejszą chęcią będę rozpoczynać lekturę
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się kompletnie z Twoją opinią, mi "Demontaż" bardzo przypadł do gustu, postacie są świtnie wykreowane, akcja płynna, szybka, aby nie znudzić czyelnika. Pomysł świetny, wykonanie także, naprawdę, zdziwiałam się, że Ty męczyłaś się przy czytaniu. Widocznie, kryminały nie są dla każdego.
OdpowiedzUsuńJa chyba przeczytałam zbyt dużo kryminałów, aby owa powieść mogła mi się spodobać.
UsuńSłaba ocena. Po Twojej recenzji będę się wystrzegać tej lektury.
OdpowiedzUsuńMuszę się nie zgodzić z recenzją, chociaż napisana jest bardzo dobrze. Mi się bardzo spodobała. Uwielbiam mieszankę thrillera, sensacji i psychologii. Napisana spójnie historia, bez naciągania i rozwlekania. Najwyraźniej to nie Twój typ książki ;-)
OdpowiedzUsuńZainteresowanych innym spojrzeniem na tę książkę zapraszam do recenzji Demontażu Szymona Chudyka na blogu MoznaPrzeczytac.pl:
http://moznaprzeczytac.pl/demontaz-szymon-chudyk/