wydawnictwo: Novae Res
data wydania: czerwiec 2014r.
ilość stron: 160
okładka: miękka
kategoria: sensacja/kryminał
Sięgasz po książkę. Patrzysz na okładkę. Bierzesz głęboki oddech, przygotowując się. Nie boisz się. Jesteś ciekaw. Przerzucasz trzy prawie puste kartki. Twój wzrok zatrzymuje się na pierwszych, ważnych słowach. A wtedy....
Wyobraź sobie...
... że pracujesz...
... w firmie farmaceutycznej.
Zapowiada się ciekawie. Intrygująco. Pierwsze słowa sprawiają, że w twojej głowie zaczynają formować się pytania. Czy książka będzie tak dobra, jak myślę? Czy mnie zaskoczy? Wprawi w osłupienie?
Już na początku muszę stanowczo odpowiedzieć na owe pytania.
Otóż: NIE.
Wyobraź sobie, że po dwudziestu latach lojalnej współpracy z firmą farmaceutyczną z dnia na dzień dostajesz wypowiedzenie, a twój najlepszy przyjaciel zajmuje twoje dotychczasowe stanowisko. Co zrobisz? Jaki będzie twój ruch? Przełkniesz gorzką pigułkę czy poszukasz zemsty?
Oczywiście, że poszukam zemsty. Przez x czasu będę zabijać wszystkich pracowników firmy, czy dotarło do nich, co zrobili. Tak, przy okazji mogę się komuś narazić, ale przecież jestem taki sprytny, że nic mi się nie stanie. Ba! Prawie do końca wyjdę z tego cało. Przecież nie zostawiam śladów, jestem nadzwyczaj ostrożny. Tylko dlaczego ostatecznie musiałem popełnić błąd?
Nielogiczne, tak samo jak cała powieść. Nigdy nie sądziłam, że przeczytam coś tak absurdalnego. Już od pierwszych zdań można złapać się za głowę. Pomijając powtórzenia, dostrzegamy bardzo brzydko brzmiące zdania, akapity. Czytając początek, miałam wrażenie, że autor pisze do szuflady - nie przejmuje się poprawnością językową, nie zna granic, po prostu daje upust wyobraźni. Nie zastanawia się, czy w rzeczywistości takie zdarzenia mogłyby mieć miejsce - nad tym ma rozmyślać potem. Lecz ostatecznie tego nie robi. Zostawia powieść niedopracowaną, żyjąc w przekonaniu, że stworzył coś. Coś, co jest naprawdę dobre.
Lecz pomysł sam w sobie nie jest zły. Ba! Mogłabym rzecz nawet, iż zamysł powstał dosyć intrygujący. Ile jest książek skierowanych do czytelników, by mogli wczuć się w rolę bohatera i wręcz nim być? Z taką narracją niewiele. I to było w tym wszystkim najbardziej zaskakujące. Oprócz zakończenia. Bo w jakimś stopniu również mnie zdziwiło. To było coś, na co czekałam całą powieść. Jednak nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona, bo mimo iż coś mi się podobało, to i tak zakończenie wyszło źle. Może po prostu podobał mi się pomysł. Tyle.
Powieść ubolewa, płacze, że mogłoby być lepiej, a siła wyższa, która sprawuje nad nią kontrolę, nie zdaje sobie z tego sprawy i nie jest w stanie nic zmienić. A szkoda, wielka szkoda...
Widać, że pomysł był. Szkoda tylko, że wykonanie okazało się takie złe.
OdpowiedzUsuńZastanowię się jeszcze nad nią, bo to nie do końca moja tematyka, ale z drugiej strony coś mnie do niej ciągnie... Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńKolejny zmarnowany potencjał...
OdpowiedzUsuńCzemu debiutantom tak bardzo się spieszy do wydania powiesci?!
Nie lepiej najpierw przeczytać swoja książkę raz jeszcze?
Krótko mówiąc potencjał jest, ale niewykorzystany. Szkoda, miejmy jednak nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie. Nie widzę tam nic co przykułoby moją uwagę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!;)
pokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Czytałam bardzo podobną opinię do Twojej. No cóż, szkoda pomysłu...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście szkoda tego niewykorzystanego potencjału.
OdpowiedzUsuń