wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 2005r.
ilość stron: 103
ocena: 5/7
Zapewne każdy z nas słyszał o Tristanie i Izoldzie, nawet jeśli były to tylko niewyraźniej informacje. Mi już od dawna mówiono o owej lekturze, jednak dopiero teraz miałam jakąś chęć i motywację, aby ją przeczytać, ponieważ wcześniej nie była obowiązkowa, a do tego wydawało mi się, iż książka będzie napisała w stylu "Romea i Julii", która zaś nie przypadła mi do gusta.
Dokładny autor legendy jest nieznany, jednakże Joseph Bedier złożył ją w kompletną całość w roku 1900, a rok 2005 odnosi się tylko do wydania przez wydawnictwo Prószyński i S-ka.
Książka sama w sobie podobała mi się. Z początku, oczywiście, byłam do niej sceptycznie nastawiona, ponieważ jakoś nie przepadam za miłosnymi opowiastkami, jak i legendami. Jednak w niej coś mnie zaintrygowało, przez co nie mogłam się od niej oderwać... Jednak co to było? Okrutne traktowanie ludzi? Możliwe, to zawsze mnie interesowało. Wątek miłosny? Odrobinę na pewno; szczególnie urzekł mnie moment, w którym Tristan przysłał swej lubej prezent, aby na jej twarzy zawsze gościł uśmiech. Straszna śmierć? Odrobinę; w końcu każdy mógł się domyślić, jak to się zakończy, więc zaskoczenie się nie pojawiło...
Jednak, jak to się stało, że Tristan poznał Izoldę Jasnowłosą? Zaczęło się od tego, że Izolda uleczyła Tristana, który został zraniony zatrutym mieczem w walce z Marhołem, wujem jasnowłosej niewiasty. Izolda nie wiedziała, że ratuje życie mordercy wuja, ale kiedy młodzieniec po raz drugi zjawia się z ranami po walce, ona już wie. Tristan miał za zadanie sprowadzić pannę, by ta wyszła za króla Marka, jego wuja. I owszem, do ślubu dochodzi, jednak przez małą pomyłkę na statku dochodzi do... zakochania.
Nie sposób byłoby opisać wszystkiego, ponieważ wyszłoby mi streszczenie, a ci, którzy jeszcze nie sięgnęli do lektury, nie mieliby żadnej przyjemności z czytania.
Czy polecam? Owszem. Myślę, że nawet jeśli komuś wydaje się to ckliwe, może poświęcić trochę czasu na przeczytanie tych stu stron, to przecież nie jest wiele. Nic na tym nie straci, a wręcz będzie o jedną książkę mądrzejszy.
„Gniew niewieści to rzecz straszliwa i niechaj każdy go się strzeże! Kędy kobieta najwięcej kochała, tam też mścić się będzie najokrutniej. Miłość kobiet przychodzi szybko i szybko też przychodzi ich nienawiść; a nieprzyjaźń, skoro raz przyjdzie, dłużej trwa aniżeli przyjaźń. Umieją powściągać miłość, ale nie nienawiść.”
***
Słówka na dziś:
même - nawet, zaś quand même - mimo wszystko (j. francuski)
bobo - kuku, drobna rana (j. francuski)