czwartek, 8 sierpnia 2013

Czytajcie, czytajcie!



Rose



            Chłodny podmuch wiatru wdarł się do pomieszczenia przez szczeliny, będące dziełem spróchniałego drewna. Zważając na wysoką temperaturę nikt nawet nie poczuł nikłego wiaterku, który za wszelką cenę próbował przykuć uwagę którejś osoby. Jedna z nich w końcu odwróciła głowę w stronę okna, jednak nie z powodu ochłodzenia. Pół naga dziewczyna z opadającymi na twarz przetłuszczonymi włosami miała dość patrzenia na swojego oprawcę, który nie spuszczał z niej wzroku. Cały czas czuła jego spojrzenie na swoim ciele. Słyszała jego przyśpieszony oddech. Miała wrażenie, że dotyka ją w różnych miejscach, nawet gdy tego nie robił. Ciarki na skórze pojawiały się przy każdym najmniejszym ruchu mężczyzny. Chciała, aby w końcu dał jej spokój. Chciała móc przestać patrzeć na tą grubą twarz, pełne pożądania oczy i wilgotne od śliny kąciki ust. Nie była w stanie dłużej znosić tego widoku. Widział to. Nie musiał być bardzo inteligentny, aby to zauważyć. Od początku wiedział, że nadejdzie moment, kiedy zacznie ją brzydzić. Wtedy będzie stawiać większy opór, co jego będzie podniecać. Uwielbiał takie gry.
            Nie przedstawił się, zdradził jedynie swój pseudonim. Nie powiedział, gdzie mieszka, ani czym się zajmuje. Niewiele zdradził o swoich zainteresowaniach, o rodzinie wcale nie wspomniał. Chciał zostać anonimowy w takim stopniu, w jakim było to możliwe. Nie dlatego, że ktoś mógłby wykorzystać informacje o nim przeciwko niemu. Po prostu nie lubił opowiadać o sobie. Fascynowało go natomiast słuchanie ludzi. Przy każdej nawet najkrótszej rozmowie miał wrażenie, że zabiera danej osobie kawałek jej tożsamości i umieszcza w wyspecjalizowanej biblioteczce z tysiącami folderów. Podczas zwykłych konwersacji dowiadywał się zbyt mało, aby przyporządkować coś do danej kategorii, więc jeśli jednostka zainteresowała go swoim charakterem, przystępował do dalszej analizy. Zazwyczaj starał się jak najbardziej zaznajomić z Wybrańcem, jednocześnie nie wchodząc w żadne kontakty. Umiał manipulować słowami w taki sposób, że gdy ktoś myślał, iż wie o nim wszystko, w rzeczywistości nie wiedział niczego, z czego oczywiście nie zdawał sobie sprawy. Mężczyzna nie popełniał błędów, zawsze miał wszystko opracowane do perfekcji. Zanim zabrał się za realizację danego punktu ze swojego planu, analizował go z każdej strony. Nie mógł dopuścić do żadnej pomyłki i stracić czasu na jej poprawianie. Jego skrupulatności niejeden mógłby zazdrościć.
            Tym razem było jednak inaczej. Pierwszy raz w życiu nie potrafił pohamować swojej żądzy. Wiedział, że to jej wina. To ona doprowadziła siebie do takiego wyglądu. Na początku starał się nie zwracać na to uwagi i manipulować jej umysłem tak, jak robił to zawsze. W punkcie kulminacyjnym jego planu stało się coś, czego nie przewidział. Zapragnął jej. Nie pragnął Rose tak jak mąż żony. Pragnął jej ciała. Po prostu ciała. Widząc kształtne piersi, falujące przy każdym kroku, krągłe pośladki, szczupłe nogi, nie był w stanie pohamować erekcji. Żadna z tanich prostytutek nie była w stanie go zaspokoić; przy każdym stosunku widział twarz młodej, silnej Rose. Widział ją wszędzie. Nie wystarczały mu nawet rozmowy z nią, chciał czegoś więcej. Pragnął rozładować napięcie. Wmawiał sobie, że nigdy nie dojdzie do zbliżenia, że nie da zawładnąć swoim umysłem zwykłym ludzkim emocjom. W głębi duszy wiedział jednak, że się okłamuje. Dziewczyna potrafi namotać mężczyznom w głowie. Zupełnie jak jej matka. Niewątpliwie Rose odziedziczyła po niej urodę. Po ojcu poniekąd również, chociaż Rose tego nie wiedziała. Nie mogła wiedzieć – jej matka była dziwką, nie potrafiącą utrzymać żadnego związku, więc mąż od niej odszedł. Ale nigdy nie zapomniał.
            Uprowadził ją, chociaż on by tak tego nie nazwał. Poszła z nim z własnej woli. Chciała tego. Ufała mu. Ufała mu do tego stopnia, że w ułamku sekundy mogła go znienawidzić. Tak jak w tamtym momencie. Od jedenastu minut patrzyła na brudne szyby, zasłaniające krajobraz rozciągający się za oknem. Łaknęła świeżego powietrza i wiatru we włosach. Gdyby mogła mówić, wygarnęłaby mu wszystko, co o nim myśli, lecz taśma uniemożliwia ustom wydobycie choćby najmniejszego dźwięku.
            Patrzył na nią obojętnym wzrokiem. W ciągu dwóch tygodniu zdążył poznać każdy skrawek jej ciała. Wykorzystał ją w inny sposób, niż planował, ale to również dawało mu satysfakcję. Satysfakcję, która przez czternaście dni stopniowo ulatniała się, aby zniknąć na dobre. Musiał w końcu zakończyć. Wiedział, że przez nią będzie miał małe opóźnienie. Nie przejmował się tym. Rose dała mu wszystko, czego nie dali mu inni ludzie. Był jej wdzięczny. Ona też powinna okazać tą emocję. W końcu uratował ją od tego świata. Zrobił to, zanim stała się taka jak matka.
- Rose… - Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk swojego imienia, jednak nie odwróciła głowy w stronę rozmówcy. – Jest mi naprawdę przykro, że tak to się potoczyło… - Przejechał palcami po włosach dziewczyny. – Uwierz, nie chciałem zrobić ci krzywdy. Zostałaś wybrana. Powinnaś cieszyć się z tego przywileju. Powinnaś być mi wdzięczna, że zmieniłem twoje życie. Uratowałem cię. Teraz wydaje ci się, że przeżyłaś koszmar. Ale dzięki temu stałaś się jeszcze silniejsza. Możesz więcej. Od tej pory nie jesteś zwykłą, szarą uczennicą gimnazjum. Od tej pory jesteś Rose Marshall, z którą nie wolno zadzierać. Wciąż wątpisz z siebie? Zaraz stąd wyjdziesz. – Rose odwróciła się w jego stronę i wzrokiem pełnym nadziei spojrzała w niebieskie oczy człowieka, którego uważała za przyjaciela. -  Na początku odrzucisz od siebie wszystkich. Potem jednak zdasz sobie sprawę, że ludzie są ci potrzebni. Po co? Dla celów własnych. Nie będziesz przejmowała się ich uczuciami czy potrzebami. Będziesz liczyła się tylko ty. Tak, staniesz się egoistką. Ale wyjdzie ci to na dobre. Zaczniesz zdawać sobie sprawę, że jesteś lepsza od nich. Oni to zauważą, a wtedy twoje ego podniesie się jeszcze bardziej. Sprawi ci to przyjemność. Widzisz, Rose? Będziesz taka jak ja.
Po policzkach dziewczyny zaczęły płynąć łzy. Patrzyła na niego szklanymi oczyma, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza obszarem tego miejsca. Wiedział, że przedłużając swoją mowę, wywoływał w niej większą ekscytację i zwątpienie zarazem. Nie było mu jej szkoda. Nie pomyślał nawet, aby spróbować okazać jakieś uczucia.
- Wiem, że pragniesz się stąd wydostać. I zaraz się wydostaniesz. Jednak musisz przejść jeszcze jedną fazę testową. Tak, tego nie było w planie, lecz stwierdziłem, że dla ciebie zrobię wyjątek. Nie musisz się bać. Sprawdzę jedynie twoją odporność. Sprawdzę, czy jesteś gotowa. Przecież zostałaś Wybrańcem, a Wybrańcy nie mogą być słabi.
Zauważył, że dziewczyna cała drży. Chciał się uśmiechnąć, lecz jego umysł stanowczo odmówił. Nie byłoby to odpowiednie w tamtym momencie.
            Wstał z twardego krzesła, na którym spędził ostatnie kilka godzin i wyciągnął rękę w kierunku Rose. Z początku odwróciła głowę, jednak po kilku sekundach zwróciła ją z powrotem w stronę mężczyzny.
- Wiedziałem, że dasz radę – odezwał się z uśmiechem, gdy Rose podała mu dłoń i ustała na prostych nogach. – Podejdź do tamtych drzwi… Nie musisz się bać, skarbie. Nie zrobię ci krzywdy.
Chwiejnym krokiem podeszła do wskazanego miejsca. Mężczyzna powiedział, aby pociągnęła za klamkę. Zrobiła to. Wiedziała, że nie ma wyboru. Kiedy tylko usłyszała skrzypnięcie, drzwi otworzyły się na oścież. W pierwszym momencie nie widziała nic – ciemność panująca w małym pomieszczeniu, będącym kiedyś łazienką, uniemożliwiała jej to. Kiedy jednak jej oczy przyzwyczaiły się do mroku, a mężczyzna przysunął twarz do jej ucha tak, że czuła jego oddech, wybuchła płaczem. W pierwszym momencie gdy poczuła odór, powoli wypełniający pokój, w którym się znajdowała, miała mdłości. Przeszły one stosunkowo szybko – nie chciała zadławić się własnymi wymiocinami. Potem zapragnęła uciec. Zapaść się pod ziemię. Nigdy nie widziała ludzkich zwłok, nie spodziewała się nawet, że można doprowadzić kogoś do takiego stanu. Wszystkie wnętrzności były na wierzchu, dookoła widniała zaschnięta już krew. Więcej nie widziała. Cofnęła się, wpadając na mężczyznę, który wciąż stał w tym samym miejscu. Odwróciła się, patrząc na niego szklanym wzrokiem. Nie rozpoznała ciała – było to niemożliwe. Zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma. Uśmiechnął się szyderczo. Nie była w stanie dłużej utrzymać świadomości. Bezwładnie osunęła się na podłogę, wydobywając z siebie ostatni szloch.
- Długo starałaś się być silna – szepnął, schyliwszy się. – Twoja rodzicielka również próbowała nie okazywać emocji, ale przegrała. Nie przeszła. Była słaba. Nadzieją ją zgubiła. Ale ty dasz radę i naprawdę kiedyś stąd wyjdziesz. Za jakiś czas ponownie spojrzysz na zwłoki swojej ukochanej mamusi, które wciąż tu będą… A tatuś pozwoli ci w spokoju na nie popatrzeć, tworząc z ciebie nową Rose.


* * *

Opowiadanie pisane jakiś czas temu. Wydaje mi się, że arcydziełem nie jest, jednak opinie pozostawiam wam! ;) 

1 komentarz: