Rozdział
1
Siedzę
przy barze i rozglądam się na boki, oczekując swojej wybranki. W
gruncie rzeczy nie ma w niej nic niezwykłego, aby tak ją nazwać,
jednakże została przeze mnie wybrana, więc taki tytuł jej
przysługuje, co nie znaczy, iż na niego zasługuje.
Dokładnie
pamiętam dzień, kiedy zauważyłem ją po raz pierwszy. Pogoda była
ładna, słońce świeciło, rażąc w oczy, wiał lekki, ale chłodny
wiaterek... Idealnie jak na początek wakacji, prawda? Tłum ludzi
przemijał ulicami miasta, jedni obeszli już wszystkie okoliczne
sklepy od odzieżowych po spożywcze, drudzy zaś dopiero
przymierzali się do tego. Ja chodziłem w tę i z powrotem bez
konkretnego celu, towarzyszyły mi jedynie muzyka w słuchawkach i
moje myśli. Od zawsze lubiłem takie samotne spacery, to dawało mi
chwilę spokoju i skupienia. Mijałem akurat sklep z sukniami
ślubnymi, patrząc na nie kątem oka. W pewnym momencie coś mnie
tknęło i odruchowo się obejrzałem. I wtedy ujrzałem młodą,
trochę zagubioną dziewczynę, która od razu przypadła mi do
gustu. Teoretycznie nie różniła się niczym od innych.
Wysoka, zgrabna, dobrze ubrana – jak większość. Była naturalnie
ładna, a jedyny makijaż, o jaki się pokusiła, ograniczał się do
pomalowanych rzęs. W tamtej chwili emanował od niej jakiś dziwny
niepokój; kiedy na nią zerknąłem, ona akurat nie patrzyła
przed siebie. A mimo to zauważyłem owe dziwne zjawisko. Nie miałem
pojęcia, co mogło oznaczać i co mogło zdarzyć się kilka minut
wcześniej. I szczerze mówiąc, zbytnio mnie to nie
obchodziło, w końcu nie znałem jej. Jednak kiedy obracałem głowę,
kątem oka zdążyłem uchwycić różowy błyszczyk wychodzący
poza kącik ust. Wtedy mój umysł zaczął wytwarzać
scenariusz, który najprawdopodobniej miał miejsce i byłem
tak z tego dumny, że aż uśmiechnąłem się pod nosem. Wtedy
właśnie stwierdziłem, że ona będzie moim następnym celem,
wplątanym w plan, nie wiedząc nawet o tym. I zapewne po dzisiejszej
nocy tez nie będzie dane jej pojąć, dlaczego tak się stało.
Powoli
sączę drinka, który jest wręcz ohydny, kiedy nagle czuję,
że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwracam głowę i
słyszę:
- Sam? - pyta odpicowana nastolatka, której dałbym nie więcej niż trzynaście lat. Aż sunie mi się na usta zapytać, w jakim jest wieku.
- Drink dotrzymuje mi towarzystwa – odpowiadam i posyłam jej swój zawadiacki uśmiech, na co ona reaguje rumieńcem.
- Mogę się przysiąść? - zagaduje, gdy ja nie proponuje jej tego.
- Przykro mi, ale czekam na swojego chłopaka, który za minutę powinien się pojawić.
Idź
sobie w końcu – myślę, nie przestając się uśmiechać. Owszem,
lubię, jak to dziewczyny do mnie przychodzą, ale nie, jeśli są
nimi szukające wrażeń gimnazjalistki.
- Och. Rozumiem. - Ta wiadomość naprawdę ją zszokowała. Teraz nie wie, co zrobić lub powiedzieć, a na jej twarzy pojawiło się speszenie. To zawsze działa.
Stoi
jeszcze chwilę, rozglądając się po pomieszczeniu, po czym
odchodzi do nowo przybyłego mężczyzny. Najwyraźniej szuka
jakiegoś sponsora bądź starszego faceta, którym mogłaby
się pochwalić przed koleżankami. Dosyć niewłaściwy sposób,
aby zaistnieć, bo laski już zapewne uważają ją za małą
kurewkę, ale to jej sprawa.
Na
czym polega mój plan? Na początku miałem wrażenie, że po
prostu wykorzystywałem niewinne osoby do swoich celów, tak
motając im w głowie, że nie byli świadomi tego, co robili.
Przeważnie wybieram do tego przedstawicielki płci pięknej, lecz
zdarzają się przypadki, iż mącę w umyśle jakiemuś koledze bądź
nawet nieznajomemu. To bardzo zabawne, gdy podchodzisz do jakiejś
osoby i już po kilku minutach rozmowy jest na każde twoje
zawołanie. Naprawdę. Musisz kiedyś spróbować. Jednak to
nie jest tak, że ich wykorzystuję. Wcale nie, choć czasami mogę
dobrze na nich skorzystać, ale nie o to tu chodzi. Ktoś by
pomyślał, że ich krzywdzę, robiąc wodę z mózgu. To
drugie oczywiście jest prawdą, aczkolwiek ja sprawiam, że
odkrywają swoje wnętrze, którego odkryć nie chcą albo się
boją. Więc czy to jest złe? Czy złe jest coś, co robię dla
nich? Przecież ja staram się im pomóc odkryć ich prawdziwe
JA, poznać samego siebie, zrozumieć własne zachowania. To dla ich
własnego dobra. Myślisz pewnie, że znalazł się taki jeden o,
który chce naprawiać świat, co? To brednie, nie chcę
zmieniać ani świata ani ludzi, bo ludzie się nie zmieniają. Ich
zachowania – może i owszem, ale nie oni sami w sobie. Reasumując,
moim przeznaczeniem jest tylko uświadamianie ich w pewnych
kwestiach. I tak wszystko, co im powiem, przemyślą co najmniej raz.
Taki już mój urok.
Spoglądam
na ludzi kręcących się po klubie. W tle słuchać jakieś nowości
Eski, do czego większość z nich dobrze się bawi. Zauważam
jednostki podpierające ściany i to w dosłownym znaczeniu. Pozycja
stania tych osób ma okazywać obojętność i przyciągać
jednocześnie, jednak w rzeczywistości jest po prostu żałosna. I
jak tu się nie zaśmiać?
Odwracam
się do barmana, prosząc o wódkę z colą, po czym spoglądam
na zegarek. Jest kilka minut po dwudziestej drugiej, niedługo
powinna przyjść. W gruncie rzeczy już nie mogę się doczekać,
kiedy w końcu będę mógł zamieć z nią pierwsze słowo.
Dlaczego aż tak bardzo tego chcę? Hm, chyba po prostu chcę poznać
jej głos. Nie mam w stosunku do niej jakiś związkowych zamiarów,
ale ciekawi mnie ta osóbka. Za każdym razem, gdy ją
obserwowałem, była kimś innym. Raz grzeczną, niewinną
dziewczyną, chadzającą po mieście z koleżankami, raz zimną i
bezuczuciową kobietą, niedającą się omotać chłopakom, a raz
wcielała się w rolę uwodzicielki. Czegoś takiego nie lubię
najbardziej – jak można flirtować i umawiać się z pierwszym
lepszym napotkanym kolesiem, których w ciągu dnia jest co
najmniej pięciu? Okej, rozumiem, że taka jest natura kobieca,
jednak wszystko ma jakieś granice. Jednak nie będę się nad tym
rozwodził, nigdy nie zrozumiem płci przeciwnej.
Przez
pół godziny od mojego przyjścia było spokojnie. Teraz
słyszę jakieś małe zamieszanie w drugim pomieszczeniu; zbytnio
nie interesuje mnie, co się tam dzieje, ale mimo to spoglądam przez
chwilę w tamtą stronę. Gdy powracam do obserwowania wejścia, zza
zasłon wyłania się wysoka postać. Wytężam wzrok. Nareszcie –
myślę, gdy rudowłosa dziewczyna przekracza próg. Muszę
przyznać, że w czarnych, wysokich szpilkach, krótkiej
spódniczce i bokserce w tym samym kolorze wygląda naprawdę
dobrze. Jednak muszę też przyznać, że wygląda na zarozumiałą.
Ach, no co poradzę, czasami oceniam ludzi, zanim z nimi porozmawiam,
ale to chyba nie aż takie wielkie przestępstwo, prawda?
Rudowłosa
rozgląda się po klubie. Nasze spojrzenia się spotykają, chwilę
tkwię w tym stanie, po czym mierzę ją wzrokiem i znów
patrzę jej w oczy. Zauważam, że na twarzy dziewczyny pojawił się
lekki grymas. Ma dość mojego wzroku. Mmm, dobrze. Odwraca się
napięcie, rzucając mi wyzywające spojrzenie. Ach, I like it.
Czekam, aż zrobi kilka niepewnych kroków, po czym odstawiam
pustką już szklankę i ruszam w przeciwną stronę. Cały czas
patrzę na nią, podczas gdy ona walczy z pokusą obejrzenia się.
Nawet z odległości kilku metrów czuję, jak robi się jej
gorąco. Mój plan zaczyna się rozkręcać.
Podczas
gdy ona rozgląda się w poszukiwaniu swoich znajomych, ja rozglądam
się ot tak. Dzieli nas odległość zaledwie dwóch metrów,
kiedy przyśpieszam i nagle pojawiam się tuż przed nią. Wygląda
to tak, jakbym jej nie zauważył lub jakby wpadła na mnie, ponieważ
odruchowo robi krok do tyłu. Mierzymy się wzrokiem, co trwa
zaledwie sekundę. Posyłam jej ostatnie spojrzenie, uśmiecham się,
po czym mijam ją zwinnym ruchem. Idę z podniesioną głową przed
siebie, nie oglądając się. Nie muszę zerkać do tyłu, aby
wiedzieć, że ona wciąż tam stoi i patrzy w moją stronę.
Wracam
do baru. Rozglądam się dookoła, rudowłosa znika mi z pola
widzenia. Trudno, zaraz się znajdzie.
- Widziałeś tą rudą pannę, która weszła niedawno do klubu? - pytam kelnera.
- Jasne. Jakbym mógł ją przeoczyć! - odpowiada najwyraźniej podniecony.
- Niezła jest, co?
- I to jak.
- Wiem. Zamawiam dla tej pani drinka.
- Oczywiście.
- A i mam prośbę. Mógłbyś powiedzieć jej, że to od chłopaka, którego pożerała wzrokiem?
- Nie ma sprawy.
- Dzięki.
Płacę
i odwracam się. Zauważam, że osoby, które podpierały
ściany, robią to w dalszym ciągu. Po co oni w ogóle tu
przyszli?
Chwilę chodzę między ludźmi, po czym staję przy ścianie, gdzie
doskonale widać mnie z drugiego pomieszczenia. Rozglądam się
ostatni raz i spuszczam głowę. Myślę, że w ciągu pięciu minut
powinna przyjść. Na pewno się pojawi, dziwne, żeby dziewczyna nie
chciała poznać kolesia, który postawił jej drinka. Po co?
Nawet ze zwykłej ciekawości, a człowiek z reguły jest ciekawski.
Tak, ja też taki jestem. Ale co z tego? Ach, no tak, zapomniałem,
że bardzo intryguje was moja osoba; więc jednak jest to istotne.
Muszę
dziwnie wyglądać, cały czas nie podnosząc głowy, ale jakoś
wątpię, aby ludzie zwracali na mnie większą uwagę. Mimo że
pewnie ktoś już obgadał moją osobę, to i tak są zbyt próżni,
aby zastanowić się, jaki cel mam w takim staniu. Jednak po co się
tym przejmować, są ważniejsze sprawy, niż czyjeś zdanie na ten
temat. Ale plotkowanie to jakaś choroba XXI wieku. I już nie chodzi
nawet o starsze panie przesiadujące godzinami na ławkach pod
blokiem, na które tak wszyscy narzekają, szczególnie
młodzież. Bo w rzeczywistości jest tak, że nie ma żadnego
człowieka, nie wyrażającego opinii o drugiej osobie. Ktoś może
się wypierać, iż nie obgaduje za plecami, ale tak naprawdę każdy
z nas to robi. I nie ma co się oszukiwać – uświadom sobie w
końcu, że nie jesteś jakimś ewenementem. A teraz przypomnij sobie
tych kilka sytuacji, gdzie kogoś osądziłeś i bardziej utwierdź w
przekonaniu, jaki jesteś.
Wsłuchuję
się w piosenkę Eminema, gdy do moich uszu dobiega dźwięk pewnych
już kroków.
- Z tego co pamiętam, to chyba ty pożerałeś mnie wzrokiem.
W
końcu. Muszę przyznać, że ma dość ładny głos. Trochę taki
wredny, ale ładny. Podnoszę głowę, patrzę jej głęboko w oczy i
mówię poważnym tonem:
- Nigdy nie miałem w planach pożarcia cię.
- Cieszę się. - Uśmiecha się.
- Ja również – mówię bez większego entuzjazmu.
Odrywam
od niej wzrok i zaczynam patrzeć przed siebie. Ona staje pod ścianą
i idzie w moje ślady.
- Co młody mężczyzna robi sam w piątek w klubie?
- Co młoda kobieta robi sama w piątek w klubie?
Prycha.
- Skąd wiesz, że jestem sama?
- Gdybyś nie była, nie rozmawiałabyś teraz ze mną.
- Chyba że podeszłabym, aby podziękować za drinka.
- Jakbyś przyszła z kimś, nigdy byś go nie otrzymała.
Cisza.
Nie wie, co powiedzieć. Punkt dla mnie. Kątem oka widzę, że
bardziej ścisnęła nogi. Jej pewność siebie gdzieś się
ulotniła.
- Czekam – mówię nagle, ani przez chwilę nie zerkając w jej stronę.
- Na co? - pyta zdezorientowana.
- Ach. A to niby faceci mają się wszystkiego domyślać. - Kręcę głową.
Czuję,
że odwróciła się w moją stronę.
- Nie wiedziałem, że z taką trudnością przychodzi wypowiedzenie jednego, głupiego słowa. Ech. - Spuszczam głowę, żeby wyglądało to bardziej emocjonalnie.
- Dziękuję – mówi w końcu. Trochę to trwało, ale mam wrażenie, że od początku wiedziała, o co mi chodzi, tylko nie chciała palnąć jakiejś głupoty.
- Proszę. - Spoglądam na nią. - Siedem złote się należy.
Na
jej twarzy pojawia się zdziwienie. Ja jestem poważny, a ona nie
wie, co ma zrobić.
- Co proszę? - Podejrzewam, że jej serce zaczyna być szybciej, a w ciele zaczyna rodzić się lekka złość.
- Chyba nie muszę powtarzać.
- Jesteś niepoważny – krzyczy. Jej ton głosu nie robi mi wielkiej różnicy przy głośnej muzyce, więc wcale na to nie reaguję. - Spadam stąd, cześć.
Robi
zaledwie dwa niepewne kroki, gdy mówię:
- Stój. Żartowałem. Nigdy nie kazałbym kobiecie płacić.
- To był naprawdę kiepski żart – mówi podniesionym tonem, nie odwracając się.
- Chciałem po prostu sprawdzić twoją reakcję. - Ruszam w jej stronę. - Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz, Auroro.
- Skąd wiesz, jak mam na imię? - Dopiero teraz zwraca się w moją stronę. Na lekko różowej twarzy mojej rozmówczyni maluje się zdziwienie. Krzyżuje ramiona. Chyba lekko się pogniewała.
- Łańcuszek.
- Ach. - Automatycznie dotyka naszyjnika. - Jakiś ty spostrzegawczy – szydzi.
- Co tu dużo mówić, mam dobry wzrok.
- Nie wątpię. A tobie jak na imię? - Chyba coraz bardziej zaczynam ją interesować.
- Mów mi Zeus.
- Nie wiedziałam, że jesteś bogiem.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - Uśmiecham się, pokazując swoje białe zęby.
- Racja. - Opuszcza ręce. W obecnej chwili jest do mnie milej nastawiona już przed kilkoma sekundami.
- Zatańczymy? - Wyciągam dłoń ku niej. Nie tylko ma to oznaczać zaproszenie do tańca, ale również przyjacielski gest.
- A nie pobierzesz za to opłaty?
- Auroro, proszę... Sprawisz mi tym przyjemność, a za to nie żądam pieniędzy.
- Hm. Zgoda. - Uśmiecha się. Nareszcie. W sumie i tak dosyć szybko złagodniała, ale to dobrze.
Idziemy
na parkiet. Aurora momentalnie wczuwa się w muzykę, zachowując się
przy tym jak mała kocica. Rozglądam się i widzę masę mężczyzn,
którzy nie mogą oderwać od niej wzroku. Jednym okiem próbują
towarzyszyć swoim partnerkom, drugim zaś sprowokować Aurorę, aby
choć na moment na nich spojrzała. Napaleńcy – myślę, próbując
dotrzymać rudowłosej kroku. Czuję, że to będzie niezapomniana
noc.
*
- Nie wiem, jak ty, ale ja mam dość – mówi po jakimś czasie.
- Ja też. Idziemy się przejść?
- Jasne.
Kiedy
tańczyliśmy, zamieniliśmy ze sobą zaledwie parę zdań. Teraz
trzeba to nadrobić. Muszę dowiedzieć się o niej jak najwięcej,
co raczej nie będzie trudne. Sprawia pozory dziewczyny zamkniętej w
sobie, lecz wcale nie tak trudno zauważyć, iż jest zupełnie
inaczej.
- Tak w ogóle – zaczynam – masz ładne imię.
- Dziękuję – odpowiada bez entuzjazmu.
- Kto ci je nadał?
- Ojciec.
- Ma dobry gust.
- Nie znoszę tego imienia.
- Dlaczego?
- Mam swoje powody.
Dobra,
jedno już wiem. Nie znosi ojca. Nie będę wnikał, czemu tak jest,
ale nie zaszkodzi tego wykorzystać w późniejszym czasie.
- Ładną mamy dziś pogodę, prawda? - pytam po chwili ciszy.
- Owszem, aczkolwiek nie lubię początku lipca.
Jej
uśmiech gdzieś znikł. Ponadto zaczyna robić się marudna. Czyżby
to taka gra wstępna?
- Ja też nie. Zdecydowanie wolę czerwiec.
- Ja również. - Aurora rozgląda się dookoła. - Usiądziemy? - pyta, wskazując na ławkę przy wielkiej wierzbie.
- Pewnie. - Siadamy. Podczas gdy ona wędruje wzrokiem po okolicy, ja cały czas patrzę na nią. Wygląda to bardzo perfidnie, jednak o to właśnie chodzi.
- Co się tak patrzysz? - pyta w pewnym momencie.
- Zastanawiam się – odpowiadam, nie odrywając od niej oczu.
- Nad czym?
- Nad tobą.
- I do jakich wniosków dochodzisz?
- Ukrywasz coś.
- Jak każdy.
- Tak, ale u ciebie jest tego więcej.
- Ciekawie... Dużo jeszcze na mój temat możesz powiedzieć?
- Nie bardzo wiesz, jak zachować się w tym momencie. - Na jej bladej twarzy pojawia się niedowierzanie. - Pokazujesz, że jesteś bardzo wyluzowana, obojętna na wszystko oraz, że nie aż taka grzeczna dziewczynka z ciebie. W rzeczywistości jednak jest troszeczkę inaczej. A, no i co chwilę zmieniasz swój humor, jakbyś chciała pokazać dominację. Przyznam, trochę dziwny sposób wybrałaś, ale chyba nie będę się wtrącał w twoją taktykę.
- Mam się ciebie bać?
- Niby dlaczego?
- Rozmawiamy ze sobą parę minut, a już tyle o mnie wiesz.
- Ma się ten talent. - Posyłałam Aurorze swój uwodzicielski uśmiech, na który i ona się uśmiecha. - To może, aby szanse były wyrównane, zagramy w pewną grę, żebyś i ty dowiedziała się czegoś o mnie. Przykładowo - ja zadaję jedno pytanie, ty odpowiadasz, oczywiście zgodnie z prawdą, i potem ty przejmujesz pałeczkę. I tak w kółko...
- Okej, niech będzie. Zaczynaj.
- Masz rodzeństwo?
- Tak.
- Utrzymujesz z nimi kontakt?
- Teraz moja kolej.
- Racja, przepraszam.
- Jak masz na imię?
- Zeus. To jak z tym rodzeństwem?
- Nie rozmawiam z nimi. Czemu nie chcesz odpowiedzieć mi na pytanie?
- Przecież odpowiadam. Jaki jest twój naturalny kolor włosów?
- Blond. Skąd wiesz, że się malowałam?
- Nie masz ani jednego piega czy pieprzyka na twarzy.
- Jesteś naprawdę spostrzegawczy.
- To już wiemy. Podobam ci się? - Wiem, co odpowie. Widzę to dzięki jej źrenicom.
- Co to za pytanie? - Spodziewałem się tego.
- Odpowiedz.
- Tak.
- Co tak?
- Teraz moja kolej.
- Szybko się uczysz.
- Czemu akurat ja?
- Bo twoje ciało mnie podnieca.
Patrzymy
sobie w oczy. Powoli przysuwam się do niej i i wodzę głową wokół
szyi, nie dotykając jej. Czuję, że puls Aurory przyśpiesza.
- A co, gdybym chciał cię teraz pocałować? - szepcę do jej ucha.
- Zapewne nie miałabym nic przeciwko temu.
Dostaję
pozwolenie, więc robię to. Całuję szybko i łapczywie, jakbym
miał zaraz ją pożreć. Próbuję szczęścia i wkładam
prawą rękę pod bokserkę Aurory. Mimo że nie stawia żadnego
sprzeciwu, dotykam palcami tylko jej brzuch, plecy, stanika na razie
nie ruszam. Nie wszystko naraz.
- Nie sadzisz, że zbytnio się śpieszymy? - pytam, na chwilę odrywając się od jej ust
- Nie – mówi, przysuwając się do mnie – tak jest dobrze.
Teraz
ona bierze sprawy w swoje ręce. Nigdy w życiu nie spotkałem tak
szybkiej dziewczyny. Zazwyczaj trochę to trwało, zanim w ogóle
mogłem się do niej zbliżyć, a jeśli chodzi o nią, to jest
łatwizna. Nigdy bym nie pomyślał, że już po tak krótkiej
rozmowie dojdzie do namiętnego całowania. Ach, najwidoczniej nie
doceniałem siebie.
- Może chodźmy stąd, ludzie się na nas gapią – mówię ot tak, odrywając się od niej.
- Wiesz, sądzę, że przed pierwszą w nocy mało kto się szlaja. Ale okej, możemy iść. Do ciebie czy do mnie?
- Do ciebie.
- Wedle życzenia.
Aurora
szybko wstaje i pewnym krokiem idzie w kierunku bloków. Ja jak
pies podążam za nią z wielkim uśmiechem. Nie mogę powiedzieć o
niej nic więcej, niż to, że jest łatwa. Bardzo łatwa. Nim by się
obejrzała, przeleciałbym ją, a ona i tak nie byłaby w stanie
uwolnić się ode mnie.
Rozglądam
się po klatce schodowej, podczas gdy Aurora próbuje znaleźć
klucze w torebce. Gdy w końcu jej się to udaje, wchodzimy do
przytulnego mieszkanka, w którym panuje niezwykły porządek i
słodki zapach.
- Ładnie tu.
- Dziękuję.
- Ale wiesz co? - Obejmuję ją w talii i szybkim ruchem przysuwam do siebie.
- Co takiego?
- Ty jesteś jeszcze ładniejsza.
I
znów zatracamy się w długim i jakże namiętnym pocałunku.
Po chwili zdaję sobie sprawę, że robi wszystko, aby wziąć górę
nade mną. Ach, powodzenia, złociutka. Na moment pozwalam jej
przejąć władzę i ulegam, gdy zdejmuje ze mnie bluzkę. Powoli
cofa się do sypialni, a ja, wciąż mocno ją trzymając, idę za
nią. W pokoju panuje ciemność, Aurora jedną nogą zamyka drzwi, z
drugiej zrzuca buta. W drodze do łóżka gubi kolejnego, lekko
tracąc przy tym równowagę. Równocześnie kładziemy
się na łóżku; powoli zaczynam zdejmować z niej bokserkę,
która nie stawia większych oporów. Czekam dwie minuty,
po czym zabieram się za spodenki. Wodzę palcami po talli, wywołując
falę ciepła przeszywającą jej ciało. Niech się nacieszy –
myślę, całując szyję Aurory. Robię malinkę na karku
dziewczyny, tuż obok tatuażu w kształcie kociej łapki, na co ona
wybucha śmiechem.
Koniec.
Momentalnie
wstaję i z poważną miną, której ona i tak nie zobaczy,
siadam na brzegu łóżka.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - pytam z pochyloną głową.
- Gdybym nie była, nie zapraszałabym cię do siebie – odpowiada, przysuwając się do mnie.
- Racja. Ale czy chcesz się narażać? - Spoglądam w jej stronę.
- Na co? - Wciąż się zbliża, jednak teraz jest trochę zdezorientowana.
- Widziało nas trochę osób. Myślisz, że twój chłopak się o niczym nie dowie?
- Ja nie mam chłopaka. - Strach. W jej głosie jest nic innego jak strach, który stara się zatuszować.
- Złotko, proszę... Myślisz, że ani razu nie spotkałem was razem? - Z mężczyzny z poczuciem winy staję się facetem bez skrupułów. - A żeby to raz było... Muszę przyznać, że jest naprawdę szczęśliwy. Szkoda tylko, że trafił na ciebie.
- Jak śmiesz mnie osądzać! - krzyczy. Nerwowa z niej kobieta.
- Jeszcze cię nie osądziłem. Ale naprawdę, jeśli już chcesz go zdradzać i puszczać się na prawo i lewo, to rób to rozsądniej, skarbie. Nie chcesz chyba, aby twój luby poznał prawdę, czyż nie?
- Czego chcesz ode mnie?
- Myślisz, że jesteś inna od wszystkich dziewczyn? Myślisz, że jesteś jakimś wyjątkiem? Myślisz, że tylko ty jesteś niezrozumiana, zrozpaczona, zaniedbana, samotna? Skarbie, zrozum to w końcu – nie jesteś jakimś ewenementem. Nie rób z siebie idiotki, którą chcesz pokazać światu. Nie rób z siebie biednego kundelka, który szuka schronienia u każdego napotkanego człowieka, w twoim wypadku mężczyzny. Przestań być egoistką, chyba nie chcesz, abym pomyślał, że rude są wredne, prawda?
- Teraz mnie osądziłeś – warczy.
- Mówię tylko szczerą prawdę.
- Spójrz na siebie – najpierw uwodzisz, a potem rzucasz tyle niemiłych słów!
Muszę
przyznać, że gra aktorska dobrze jej wychodzi. Chce zrobić z
siebie poszkodowaną, co i tak jej się nie uda, ponieważ teraz w
moich oczach wyszła na nikogo.
-
Mogłaś nie być taka łatwa. Gdyby nie to, nigdy byś tego nie
usłyszała. - Tym razem to ja się do niej przysuwam i szepcę do
ucha: - Tak. Jesteś łatwa, skarbie.
Spoglądam
w jej oczy, które patrzą gdzieś w dal. Chcę odgarnąć
kosmyk włosów z jej twarzy, lecz Aurora robi unik. Odwraca
głowę, po czym wstaje i łkając, mówi:
- Wynoś się stąd.
- Oczywiście. Ale zapamiętaj sobie coś jeszcze: tak, jak ty traktujesz ludzi, tak oni traktują ciebie.
Opuszczam
mieszkanie w dobrym humorze. Tak, chciałem powiedzieć jej parę
innych rzeczy, ale tamto w zupełności wystarczyło. Wiem, że minie
trochę czasu, zanim o mnie zapomni. Cały ja. Lubię mącić ludziom
w głowach.
Szczerze przyznam, że na początku nie miałam zamiaru czytać. Ale po chwili pomyślałam, że i tak nie mam co do roboty, a z doświadczenia wiem, że jak się dostanie miły komentarz to od razu pojawia się uśmiech na twarzy autora opowiadania :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że piszesz lepiej od niektórych autorów książek. I podziwiam za to, że zdecydowałaś się pisać w formie pierwszoosobowej jako chłopak, bo dla niektórych dziewczyn mogłoby to sprawić problemy. Jak na razie trudno mi się domyśleć czy będzie to opowiadanie fantastyczne, czy obyczajówka :) Mam jednak nadzieję, że się tego dowiem ;D Do gustu przypadł mi narrator... taki arogancki podrywacz :) Lubię takich w opowiadaniach. Sądzę, że skuszę się na dalsze rozdziały.
Dziękuję za miłe słowa. :) Cóż, dla mnie to nie problem wcielić się w chłopaka, oczywiście w opowiadaniu. I cieszę się, że spodobał Ci się głowny bohater, bo ja również bardzo go lubię. Sadzę, a raczej jestem pewna, iż doczekać się kolejnych rozdziałów. :)
UsuńNaprawdę ciekawe, chętnie przeczytałabym ciąg dalszy. Też podziwiam cię za to, że piszesz jako chłopak. To analizowanie ludzi i zagłębianie się w ich psychikę przywodzi mi na myśl House'a. ;)
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś pisałam, ale od jakiegoś czasu nie potrafię wymyślić nic sensownego... ;p
Chcę więcej, przeczytałam z wypiekami na twarzy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award :)
Poruszasz ważne na dzień dzisiejszy tematy. Lekko, swawolnie wręcz, zapraszasz do zabawy w zmienianie swego życia na lepsze, wyciągasz rękę, wygarniając jednocześnie czytelnikowi, że nie jest aniołkiem - odważnie, ale rozsądnie. Ogólnie rzecz biorąc budowana przez Ciebie postać jest bardzo specyficzna, a odsłanianie jej zamiarów, korzyści oraz motywacji jedynie częściowo, wzbudza w umyśle odbiorcy chęć sięgnięcia po więcej, poznania prawdy. Nieszablonowość wyrażasz poprzez samo imię głównego bohatera, które powoduje u mnie dziwne zakłopotanie, po prostu nie jestem w stanie odróżnić prawdy od fałszu. Podoba mi się tekst "Czekam na chłopaka..." - nietuzinkowy, podkreśla indywidualizm Zeusa. Sama historia, być może genialna nie jest, ale sposób przekazu bardzo trafny; czas teraźniejszy świetnie kształtuje przedstawione przez Ciebie zdarzenia. Niecierpliwie czekam na kolejną dawkę Elleny.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie: trochę kobiecy ten facet - analizuje tyle rzeczy na raz, iż normalny, stereotypowy mężczyzna dawno już by eksplodował od natłoku myśli. :)
Dziękuję za opinię, która jest dla mnie niezmiernie ważna. Twoje słowa wywołały uśmiech na mej twarzy, co z rana poprawiło mi humor. :)
UsuńJa się właśnie cieszę, iż nie możesz odróżnić prawdy od fałszu - o to w tym wszystkim chodzi. Wszystkie wątki w tym tekście były zamierzone. Nie wzięłam jednak pod uwagę, iż ktoś mógłby odebrać postać Zeusa jako kobiecą, jednak mniemam, że to tylko taka luźna dygresja.
Tak to tylko taka luźna dygresja, która w zamierzeniu miała być ironicznym żartem. Podkreślam - w z a ł o ż e n i u. :D
UsuńMożna wyczuć, iż miało to wyjść ironicznie. ;]
Usuń