wtorek, 23 września 2014

Zapowiedzi

Dawno nie interesowałam się zapowiedziami, ale dzisiaj znów postanowiłam to zrobić. Czasami bywam wybredna, jeśli chodzi o wybór książek, które chciałabym przeczytać (dlatego zapewne spędzam godziny w bibliotece). Tak więc na dzień dzisiejszy w przyszłości chciałabym przeczytać:



Polacy – żołnierze generała Maczka – zapisali jedną z najjaśniejszych kart historii drugiej wojny światowej. Bohaterstwo, odwaga, poświęcenie, ale i wyszkolenie, znajomość żołnierskiego fachu, dobre dowodzenie i uzbrojenie. Te cechy pozwoliły polskim pancerniakom walczyć i zwyciężać od pierwszego do ostatniego dnia wojny.

„Czarna kawaleria” pozwala nam zobaczyć wojnę oczami jej uczestników. Poznajemy żołnierzy z krwi i kości. Towarzyszymy im od walk w trudnych górskich warunkach we wrześniu 1939 roku do niezwykłych wyczynów w Normandii, Holandii i Niemczech. Pancerni Maczka to prawdziwi bohaterowie, którzy wyzwolili okupowaną Europę spod władzy Hitlera.




Nie jest to książka, która dopiero zostanie wydana, ale i tak mnie zaintrygowała:





Mam na imię Ruby. Potrafię wedrzeć się do twojego umysłu, a nawet wymazać wspomnienia. Jako dziecko zostałam wysłana do obozu „rehabilitacyjnego” dla takich jak ja. Zieloni, Niebiescy, Żółci, Pomarańczowi, Czerwoni. Mroczne umysły. Zostałam przydzielona do Zielonych, ale w rzeczywistości jestem ostatnią z Pomarańczowych. Ukrywam to, żeby przetrwać.









Detektyw nowojorskiej policji, Kat Donovan, przeglądając profile na portalu randkowym, natrafia na zdjęcie byłego narzeczonego, który osiemnaście lat temu porzucił ją i złamał jej serce. Dawny ukochany nie chce jednak odnawiać znajomości. Co więcej, wygląda na to, że Jeff jest powiązany z gangiem oszustów zajmujących się porywaniem, okradaniem i mordowaniem ludzi zwabionych wizją płomiennego romansu w internecie. Niewykluczone też, że to on stoi za zabójstwem ojca Kat.

Zostanie wydana w moje urodziny - czyli koniecznie muszę ją mieć!






Pierwszy tom skandynawskiego cyklu kryminalnego o komisarzu Ericu Winterze. W skromnym hotelu w południowym Londynie znaleziono zwłoki młodego Szweda. Wkrótce potem podobne morderstwo wydarzyło się w Göteborgu. Krwawe ślady każą przypuszczać, że w hotelowym pokoju odbył się makabryczny taniec. Dla 37-letniego komisarza Erika Wintera i jego współpracowników te wydarzenia są początkiem najtrudniejszego śledztwa, z jakim mieli do czynienia. Taniec z aniołem został wyróżniony nagrodą Szwedzkiej Akademii Kryminału w 1997 jako najlepsza powieść kryminalna roku. Książki Ake Edwarsona o Eriku Winterze rozeszły się milionowych nakładach, były wielokrotnie nagradzane, zostały przełożone na 20 języków, a także zekranizowane przez szwedzką telewizję.





 Kilka lat temu napisał wstrząsającą powieść kryminalną o seryjnym mordercy. Teraz ktoś skrupulatnie kopiuje opisane w niej zbrodnie, popełniane przez niespełnionego pisarza. Czy sam autor, Christoph Jahn, jest sadystycznym mordercą, obdzierającym ofiary ze skóry, by umieszczać na niej fragmenty swojej powieści? Czy może mordercą jest chory psychicznie wielbiciel talentu Jahna, który kilka lat wcześniej popełnił zbrodnię wzorowaną na jednej z jego poprzednich książek i nigdy nie został schwytany?Pewne jest tylko jedno: przerażająca historia z ostatniej powieści Christoph Jahna powtarza się.


Must have!!!





Spotykają się w Nowym Jorku, Warszawie, Tel Awiwie. Łączy ich to, że mieli nie istnieć. Że są Żydami i zostali wychowani przez ocalałych z Holokaustu w domach pełnych niewypowiedzianego smutku i wciąż obecnego strachu. Także to, że w większości nigdy nie poznali swych babć i dziadków, czasami nawet nie wiedzieli o istnieniu wujków, cioć czy siostrzeńców. Woleliby nie rozmawiać, bo w słowa trzeba ująć przeszłość, przez którą czują się okrutnie "wybrani". Dla niektórych jednak to powinność, nadanie sensu życiu. "Mikołaj Grynberg w swojej książce zbiera dwadzieścia kilka rozmów z dziećmi ocalałych z Holocaustu - rozmów niejednokrotnie trudnych, przejmujących, bolesnych, chwilami zabawnych, ale przede wszystkim niezwykle szczerych. Mówi się tu o cierpieniu, odpowiedzialności, o wojennych doświadczeniach rodziców.



Jak widać są to książki różnego typu. Zainteresowało was coś?

  * * *


środa, 3 września 2014

Kod nieśmiertelności




gatunek: Thriller, Sci-Fi
produkcja: USA
premiera: 6 maja 2011 (Polska) 11 marca 2011 (świat)
reżyseria: Duncan Jones
scenariusz: Ben Ripley


Jack budzi się, nie pamiętając niczego. Wkrótce odkrywa, że jest częścią misji polegającej na złapaniu terrorysty, który podkłada bomby w Chicago.

O filmie usłyszałam dosyć niedawno - chłopak zasugerował, iż możemy go obejrzeć, bo jest "spoko", więc stwierdziłam, że mogę się z nim zapoznać. Sam opis średnio mnie zainteresował, ponieważ miałam wrażenie, iż będzie to kolejny thriller, w którym X chce złapać Y, a Z komplikuje sprawę i w końcu okazuje się, że tak naprawdę to A grał najważniejszą rolę. W jakimś stopniu mam już dość monotonnych filmów o podobnej fabule, ale mimo wszystko oglądam je, by zabić czas. Przynajmniej oglądałam, dopóki nie rozpoczęła się szkoła. "Kod nieśmiertelności" jednak różni się nieco od wyżej opisywanych. 

"Kod nieśmiertelności" nie jest typowym thrillerem, w którym od razu wiemy, co jest grane. Fakt, widz szybko jest w stanie to wydedukować, ale sam początek wprawia nas w ludzką ciekawość. Nie jest to jednak taka ciekawość, która nie pozwoliłaby nam oderwać wzroku od ekranu. Spokojna można wyjść do kuchni, wstawić wodę na kawę i powrócić po 3 minutach, by nadal mieć pojęcie, co dzieje się w danej scenie. Zwrotów akcji nie pojawia się wiele, ponieważ Colter, chcąc znaleźć terrorystę, kilka razy  cofa się w czasie na 8 minut, by dowiedzieć się czegoś nowego. Przez owe 8 minut sceny się powtarzają, a te nowe dłużą się, niczym picie piwa smakowego, za którym średnio się przepada. Niby nie ma tragedii, ale świetnie też nie jest. Lecz i tak wiemy, że przy którejś próbie nowego smaku odnajdziemy ten najbardziej nas interesujący. Nawet jeśli będzie to trwało dłuższy czas i tak nie zrezygnujemy, bo to jest jedna z małych misji w naszym życiu. Dla Coltera była to ogromna misja. Od niego zależały losy setek bądź nawet tysięcy istnień. 


Michelle Monaghan i Jake Gyllenhaal odegrali swoje role całkiem przyzwoicie. Jednak jak to się potocznie mówi: szału nie ma, staniki nie latają. Otóż to. Nie mogę się przyczepić o grę aktorską, ale też nie mogę być z niej niesamowicie zadowolona. Była dobra, tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. 

Ogólna ocena filmu? Na filmweb jest to 7,4/10, na zalukaj 96% oglądających poleca... a moja opinia? Dałabym 7/10. Pomysł na fabułę jest naprawdę intrygujący, wykonanie jest dobre, aktorzy dobrani również odpowiednio. Jedynie przyczepić mogłabym się do tych w kółko powtarzających się scen, bo miałam wrażenie, iż nieco za dużo ich było (ale na tym własnie polegał film). Nie twierdzę, że to powtarzanie wypadło źle. Nie. Ale również nie było idealne. 
Czy polecam? Naturalnie. "Kod nieśmiertelności" jest w stanie również zaskoczyć.