wydawnictwo: Hachette Polska
tytuł oryginału: The bride collector
data wydania: 15 października 2012r.
ilość stron: 512
okładka: miękka
Aby odbył się kolejny ślub, trzeba zabić następną pannę młodą.
Agent specjalny Brad Raines musi poradzić sobie z najtrudniejszą sprawą w swojej karierze. W Dover grasuje seryjny morderca, który zaplanował makabryczny orszak weselny i wybrał już swoje ofiary. Czy korzystając z pomocy swojej przyjaciółki, psycholog sądowej Nikki Holden, i Paradise, pacjentki ośrodka dla chorych psychicznie, Raines znajdzie go, zanim będzie za późno? Wciąż jest krok za mordercą, który ma nad nim wielką przewagę - wierzy, że działa z polecenia samego Boga. Kiedy jednak kolejną ofiarą psychopaty staje się ktoś bliski Rainesowi, ten zrobi wszystko, by dopaść mordercę.
"Mroczna kolekcja" to jedna z najnowszych powieści Teda Dekkera - mistrza thillerów psychologicznych, bestsellerowego autora "New York Times'a"
Wcześniej raczej nie spotkałam się z twórczością Dekkera. Piszę "raczej", ponieważ pamięć czasami mnie zawodzi. Na pewno gdzieś tam już widziałam nazwisko autora, ale raczej nie przywiązałam do niego większej uwagi. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Więc jak ocenię pierwsze spotkanie z twórczością Dekkera? Cóż...
Zapewne większość z was zgodzi się ze mną, że już sama okładka i widniejąca na niej dziewczyna intryguje. Potem ten tytuł, te dwa wersy, które zapadają w pamięć na dłużej niż trzy sekundy. Jednak... co dalej?Bierzemy książkę do ręki. Mamy nadzieję na świetny thriller, co potwierdza krótka notka z tyłu. Otwieramy skarbnicę słów na nibybiałych kartkach. I...?
I przeżywamy rozczarowanie. Przynajmniej ja przeżyłam. Już pierwsze zdanie sprawiło, że książka nie przypadła mi do gustu. Było proste i naiwne. Zbyt proste i zbyt naiwne. Lecz czy przez jedno zdanie trzeba od razu rzucać czytanie? Nie, nie wolno tak robić. Tak więc czytałam dalej, próbując wczuć się w rolę głównego bohatera. Było pełno opisów, które na swój sposób pomagały mi w tym. Jednak nie wiem, czy były na tyle dobre, abym mogła w stu procentach utożsamić się z danymi sytuacjami Jak na mój gust, momentami nawet było ich za dużo, były nużące i nawet jeśli wnosiły coś do treści, to nie chciało się ich czytać. Nie były złe, a wręcz nawet dobrze napisane, składnie, lecz... to nie do końca to, czego się spodziewałam. Dialogi momentami również nie były najciekawsze, a wręcz naiwne.
Cała fabuła jest dosyć ciekawa. Prawie spodobała mi się postać psychopaty, który zawzięcie mordował piękne kobiety. Inteligentna z niego bestia, muszę przyznać. Podobały mi się zwroty akcji dotyczące jego osoby, aczkolwiek inne postaci nieco zniszczyły wszystko. Momentami wręcz zastanawiałam się, dlaczego ktoś postąpił tak a nie inaczej, no ale nie mnie decydować o tym. Jednak sam zamysł psychopaty był ciekawy, za co autor ma u mnie plusa.
Niezbyt natomiast podobało mi się dochodzenie i cała otoczka z OZI. Nawet jeśli nikt nie traktował ich inaczej, jak dziwaków czy po prostu szaleńców, ja cały czas miałam wrażenie, że autor jednak chce mi pokazać, że oni są dziwni. I nie chodzi nawet o zdania opisujące ich choroby, bo oczywiste było, iż trzeba opisać. Chodzi o coś, czego autor nie napisał. To się czuło. Przynajmniej ja czułam. Albo po prostu jestem dziwna.
W OZI cały ten świat wydawał się tętnić optymizmem, lecz czy w rzeczywistości tak jest w szpitalach psychiatrycznych? Myślę, że rzeczywistość nieco różni się od tego, co opisane zostało w książce, dlatego nieco nieufnie do niej podchodzę. Cieszę się jednak, że miałam możliwość w jakimś stopniu zaznajomienia się z chorobami psychicznymi.
A co z głównym bohaterem? No tak... Brad. Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że facet jest grubo po trzydziestce. A nie jest. Ale nieważne. On jakoś niespecjalnie mi się podobał. Nie ma konkretnego powodu, to prostu tak było.
Jak autor poradził sobie z opisaniem wszystkiego? Jak na mój gust średnio. Doprawdy, liczyłam na coś więcej. Miał świetny pomysł, ale nie potrafił go wykorzystać. Coraz więcej czytam takich książek, co mnie wręcz smuci. Ale oczywiście ktoś inny może powiedzieć, że książka była świetna. Dla mnie nie była. Wypadła na 5/10.
* * *
No i wróciłam po długiej nieobecności... Tak, tak, zaniedbałam bloga. I to bardzo. Wiedziałam, że w pewnym momencie będę miała zastój z blogowaniem. Mam jednak nadzieję, że to się już nie powtórzy i zostanę z wami! Pamiętacie o mnie w ogóle jeszcze? Mam nadzieję, że tak, bo ja o was nie zapomniałam, dlatego zabieram się za przeglądanie waszych blogów...
Jej, naprawdę dawno mnie tu nie było!